Nigdy nie spodziewałam się tego gestu ze storny Roberta. Oświadczył mi się. Mimo że nie rozmawialiśmy o tym, wogule mało co ze sobą rozmawialiśmy. Mój narzeczony był policjantem. W małej wsi nie daleko Warszawy. Grabinie.
Tam gdzie od ostatniej tragedi... Zamieszkałam, Pani Basia jak i Pan Lucjan przygarneli sierotę Marysię do siebie i pokochali. Czułam sie u nich jak w swoim prawdziwym domu. Właściwie to w miejscu które mogłam nazwac domem. Siedziałam przed domem w grabinie. Na wielkim tarasie, a pani Basia przygotowywała obiad który pachniał na calutkie podwórko. Ta kobieta potrafiła z niczego zrobic cudowne jedzenie. Zastanawiałam sie nie raz czy w przyszłości jako żona już Roberta z gromadką dzieciaków będę potrafiła robic takie cuda w kuchni. Może pomoże mi moja malutka córeczka, albo synek. Oj troszkę za bardzo zachodze w przyszłości, nie ma za fantazjuję. A właśnie miałam wypisywac wniosek o pośredniak. W tej samej chwili podjechał samochod, obejrzałam się by zobaczyc kto przyjechał. To Marek. Najmłodszy syn pani Basi i Pana Lucjana. Wysiadł z samochodu.
-Czesc * powiedział trzaskając delikatnie drzwiami samochodu.
-Czesc * powiedziałam zerkając na niego a potem wracając do swojej syzyfowej pracy. Wstałam po czym zaczeła zbierac swoje papierki. Kiedy już był bliżej przypomniałam sobie że jego syn Mateusz miał dzisiaj miec olipiadę matematyczną * Ej, jak tam nasz mały geniusz?, trema go nie zjadła? * zagadnełam go.
-Zobaczymy, co robisz? * zapytał z nienacka, nie spodziewałabym sie tak łatwego pytania z jego storny.
-A dokumenty... * machnełam reką *Do pośredniaka przygotowuję. Przez pół roku bedę miała zasiłek a potem zobaczymy co bedzię * uśmiechnełam sie zbierajac moją torebkę.
-A..Potem to będziesz żoną Roberta,a i on się będzie martwił to co dalej * uśmiechnał się delikatnie.
-A..jedno z drugim nie ma nic wspólnego moim zdaniem. Po za tym to nie jest takie proste dobrze wiesz. * wiedziałam większy wydesz i wdech.* Marek ....A... powiedz mi jak ty i Hanka zaczynaliście, ten.... Odrazu wiedzieliście że jest to coś wyjątkowego? * Machnał głową , myślałam że to właśnie jest jego odpowiedz.
-Pytasz o motyle w brzuchu, trzesienie ziemi i te rzeczy..? * Spojrzałam na niego po czym wechnełam założyłam obie ręce na swoje biodra sluchając co jeszcze może i powiedziec o miłości. * Nie, to wszystko bzdura.Nie ma nic wspolnego z tym co wtedy czułem. To było jeszcze bardziej.. Więc jeśli nic do niego nie czujesz. To chyba masz problem. A tym bardziej Robert. * spojrzeliśmy na siebie. Miał rację miałam globalny problem pod tytułem ,,czy ja kocham Roberta ''
**********************************************************************************
W kuchni siedziała Basia z Lucjanem. Basia właśnie szykowała prowiant który Kasia miała zawiesci przyokazja dla Tomka i dzieciaków. Dzisiaj nie była spokojna bo wiedziała że Kasia coś przed nią ukrywa. I jak tylko Lucjan pojawił siew kuchni podjeła z nim poważną rozmowę.
-Nie mamy w co sie wtrocac, to jest ich sprawa. * powiedziała po dłuższym zastanowieniu. Do biednego Lucka który niewiedział co powinien powiedziec w tej chwli. Spoglodał na żone zastanawiając sie co jej odpowiedziec. * E teraz może jeszcze bym bigosu wzieła * podeszła do rodelka z bigosem. * Małgosia ma Mazurach, a ten biedaczek sam siedzi w domu.
-To... * w końcu powiedział coś Lucjan * Może lepiej żeby Kasia go nie odwiedzała....?
-Co ty mówisz.>?
-E...Nie * jednak stracił wątek swojej wypowiedzi wiedząc że jego żona może sie wkurzyc. Do kuchni weszła Kasia. Lucjan wrócił do czytania swojej gazety.
-Jestem gotowa Pani Basiu.. Dobra to co mam zabrac? * zapytała z wielką radościa podchodząc do przygotowanej już Pani Basi.
-Oj sekundkę jeszcze * powiedziała Pani Basia zakrecajac sloik z bigosem.
-E... to..? * powiedziała Kasia pakując do torby. Lucjan tylko przyglodał sie temu zdarzeniu. Dwóch kobiet ktore pakowały jedzenia jak na wojne. * Ciasto * powiedziała Kasia wąchając ładnie schowany i pachnący przysmak.
***********************************************************************************
W Warszawie jakieś kilkanaście km dalej. W domu Tomka. Marcin zajał się porządkiem związanym ze swoimi studiami a Tomek miał mu pomoc. Stoją w kuchni i rozmawiają.
-No już prawie skonczyłem * powiedział Marcin szczęśliwy i dumny ze swojej roboty. Wujaszek na tomiast oglodał jego papierki. * Jeszcze tylko trochę nad tym popracuję i będzię taka... * musnał dłonią swoje usta *Praca magisterska. * Wujaszek spojrzał na niego po czym lekko pokrecił głową.
-Bajerowac to ty potrafisz* powiedział zerkając na chłopaka. Marcin tylko uśmiechnał sie spoglodając na niego. * Ciekawy jestem jak Ci pójdzie z pisaniem. * Marcin pokrecił głową nieco zdenerwowany.
-No przecież obiecałem * pogrzebał w swoim starym pudle po czym wrócił znów do swojej przemowy * Po za tym szkoda tej mojej tej całej dłubaniny. .... A naukowe tytuły robią wrażenia na laskach, zawsze * powiedział spoglodając na wujka. Ten zaczał się śmiac.
-myślałem że w końcu coś do ciebie dotarło * powiedział nie przerywajac czytania jego pracy.
-no dotarło.. dotarło * powiedział Marcin odkładajac kolejny przydatny papier. * Zresztą po za tym po tych wszystkich waszych umierających gadkach czuje sie jak Święty Franciszek * Tomek spojrzał na niego. * hmy...?. Kocham dzieci, zwierzątka. Kwiaty * Wujek nie mógł już słuchac tej parodi wychodzących z ust tego tempaka. Tak tak właśnie wtedy pomyślał. Za to Marcin spojrzał na wujka po czym grzebiąc w swoich papierach zobaczył coś co najbardziej na świecie kochał * No i zioła *uśmiechnał sie szeroko na ich widok. Jednak opuścił je bo dostrzegł wujka policjanta z tel w reku.
-Dobra, dobra * powiedział zmierzając w jego strone. * Słuchaj, jadę do pracy a zaraz potem jade na Mazury. Tutaj masz kluczę zapasowe i nie zapomnij !! zamknac drzwi tak jak ostatnio * powiedział Tomek grozie patrzac na bratanka. *Sieroto * powiedział odkładając klucze na stół.
-A... a co z Zosika? * powiedzial Marcin, nagle przypominajac sobie o istnieniu dziecka Tomka.
-Zosię odbierze, somsiadka zaraz po szkole * powiedział sprawdzajac czy w kieszeni kurtki coś ma.
-No to może pomoge.>? , ile somsiadka ma lat?* zaoferowal swoją pomoc przystojny lecz wysoki Marcin.
-49 i bardzo sie ucieszy * mina młodego studenta nie była juz zachwycona jak poprzenio.
-A to... Nie dam rady, zobacz ile mam roboty. Hmy... nie wiem w co ręce włożyc.
-Nie no popatrz, jaki pech. *powiedział Tomek rozkładajac ręce. * Trzymaj sie młody. Kiedyś trafi kosa na kamień * powiedział podając mu dłoń. Ucisneli sobie ręce po czym tomek machnał wskazującym pacem w Marcina * I nie rób głupot. !! * Po czym zmierzał w stornę drzwi. Na co Marcin odprowadził go wzrokiem. Gdy tylu słyszał trzask drzwiami siegnał do swojej ukochanej torebeczki.
Usmiechnał sie na jej widok jeszcze bardziej szeroko niz do czego kolwiek.
-I co.>? , robimy głupotę czy nie robimy? * zadał sobie sam pytanie, ciągle wąchajac. Usmiechnał sie sam do siebie. Jednak stwierdził że najpierw zajmie się wszystkimi kartkami, pomocami naukowymi a dopiero potem siegnie do swojej nagrody. Segregował właśnie kartki do właściwej kupki, a kiedy skonczył znów spojrzał na swoją ukochana torebeczke, przyłożył ją sobie do nosa i zaczał wąchac. Rozejrzał sie jakby nagle miał pojawic sie z nikąd jego wujek po czym usłyszał dzwonek do drzwi. Szybko desperacko schowal torebkę do jednej z kupek materiałów. Po czym poszedł otworzyc drzwi. Nie wiedział kto to taki stoi za nimi. Otworzył je i wtedy ujrzał mała śliczną brunetkę. Dziewczyna dzwigneła właśnie torbę z jedzeniem kiedy zauważyła w drzwiach nie Tomka lecz jego.
-Czesc... * powiedziała spoglodając na chłopaka. *E... zastałam Tomka?, bo ja od Pani Basi z bałówką.
-A tak.. Od Pani Basi * dziewczyna desperacko uśmiechała sie do chłopaka niewiedząc co dokładnie robi. * A, serdecznie zapraszam * powiedział Marcin umiechając sie delikatnie lecz słodko do nowej nieznajomej. * No śmiało śmiało * popędzał ją chlopak patrząc jak nie śmiało wchodzi do jego mieszkania. * Nie gryzę * powiedział chodzając dłoń do kieszeni. Zamknal za nią drzwi po czym obejrzał ją od tyłu. No cóż spodobała mu się. Wiedział że musi kuc żelazo póki gorące. Dziewczyna położyła torbę na krześle po czym zaczeła rozpakowywac po kolej przysmaki Pani Basi. * Mmmmyy gołabki uwielbiam * powiedzial Marcin spoglodając na nie z szerokim uśmiechem. * Wyglodają apetycznie * powiedział kiedy dziewczyna zgieła się po kolejne konfitury. * Zupełnie jak posłaniec który je tutaj przytargał. * Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę mimo że chłopak jej sie zaczał podobac. * Nie chcesz trochę odpocząc?, usiąści ?
-nie, dziękuję * powiedziała podajac kolejne przysmaki. * Kiedy wróci Tomek? * zapytała mimo że mało ją to interesowało.
-Niestety pojechał na Mazury do Gosi, przyjedzie późno wieczorem. * Podała mu kolejne słoiki, a ten na nią zerknał tak by tego nie zauważyła. * Czy my sie przypadkiem nie znamy? * powiedział, wiedząc że skąś ja kojarzy. * no co mi sietak przyglodasz?, w Policji pracujesz?
-To ty sie biłeś pod blokiem?, z tym starszym gościem? * powiedziała już pewna że również kojarzy tego przystojnego chłopaka.
-A... * powiedział a ona już uśmiechała sie do niego uroczo. * Pamiętam, a ty chcialaś wezwac na pomoc swojego faceta gliniarza?. Czyli krecisz z Tomkiem.>? * powiedział i oboje sie do siebie uśmiechneli.
-nie, mój chłopak też jest gliniarzem. I akurat był u Tomka * powiedziała pewna siebie, jak to miała w swojej naturze.
-Wszystko sie zgadza. Tylko nie rozumiem jednej rzeczy jak taka fajna dziewczyna, związała sie z gliniarzem. Nie chcialaś czekac na swój szczęśliwy los? * powiedział to po czym rozłożył ręce pokazując że to o niego tak naprawde chodziło w tym zdaniu. Dziewczyna prychła a potem delikatnie z grzeczności sie zaśmiała.
-Szczęśliwy los * powiedziała rozbawiona tym tekstem. * Jasne * powiedziała odwracajac sie do chłopaka plecami i zabierając swoją torebkę. On za to uśmiechnał sie do niej szeszej coraz bardziej podobała mu sie ta gra między nim a nią. Kiedy się odwróciła Marcin już miał plan jak ją przekonac do siebie.
-poczekaj, poczekaj. Nie mogę Cię tak wypuścic, bo Gosia i Tomek nie darowali bym mi. * zaśmiał się nerwowo. * Gdybym Cię nie odpowiednio ugościł. To co może.>?, Kawy? * zapytał spoglodając na dziewczyne. * Herbaty? , soki? * spoglodali na siebie, Marcin miał nadzieje że skusi sie na cos * owocowe? * dziewczyna znów prychła a on uśmiechnał sie do niej szerzej. W końcu Kasika odważyła się napic z nim kawy i torchę porozmawiac. Czuła się skrepowana zwłaszcza tym że nie zna kolesia a on coraz bardziej ją intryguje. Na szczeście jeszcze niczego nie zauważyl. * Proszę prosze * powiedział kiedy Kasika próbowała jakoś odzielic spoglodanie sie ciagłe na Marcina swoim włosami. Zawsze gładziła włosy kiedy się czymś denerewowała. * Proszę proszę czyli jesteśmy prawie rodziną *
powiedział Marcin odkładając swoją Filiszankę z kawą. * nieźle, a ty wiesz że ja jestem bardzo rodzinnym facetem?. * Brunetka zrobiła wielkie oczy zaskoczenia a on tylko przytaknal. *Na prawde. Dla rodziny jestem w stanie zrobic wszystko. Proszę bardzo. Tomek wyjechał zostawił kluczę wróci bardzo poźno w nocy. A ja będe pilnował mieszkania * powiedział popijac znów kawe. * A może.>?, posiedziała byś ze mną?. Obiecuję ze nie będzięmy sie nudzic. * Marcin próbowal wszystkich sztuczek na biednej Kasi. Ona niczego nie świadoma suchała go. Wkońu usmiechneła sie i po jego długimm monologu odezwała się.
-Wiesz co.. * przyblizyła sie do niego * Odpuści sobie bo ja mam chłopaka i za chwilę wychodze za mąż.
-Cudownie* powiedział przybliżając sie do niej delikatnie * Uwielbiam mężatki
-dziekuję Ci bardzo za kawę * powiedziała Kasia wstając. Jednak Marcin złapał ją zatrzymując by jeszcze usiadła.
-nie... nie poczekaj. Teraz całkiem na poważnie. Nie pamiętam kto ostatnio zrobił na mnie takie wrażenie. * powiedział a brunetka przytakneła głowa, gdyby chciała zaśmiała by sie teraz gdyż w duchu czuła że chłopak jest cudowny. Zrobiła kamienną twarz i spoglodała na chłopaka. * No zobacz co sie ze mną dzieję. Ja nie mogę oddychac. Serce mi tu wali! * powiedział pkrzykładając sobie rękę do serca.No co chcesz mnie zostawic w takim stanie?
-no bede musiała * powiedziała Kasia bez żadnego wzruszenia po czym wstała. Zabierając swoją torebkę ze stołu i zrzucajac papiery ułożone wcześniej przez Marcina.
-O... moja praca magisterka * powiedział po czym zaczał ją zbierac.
-przepraszam * powiedziała Kasia uśmiechajac sie. Klekła obok niego i zaczeła zbierac rzeczy z podłogi. Wtedy trzasneły jeszcze raz drzwi i słychac było wujka Tomka.
-Marcin jesteś jeszcze! * wydarł sie po czym wtargnał do kuchni. Marcin wiedząc że miałby przekichane gdyby jego wujek zobaczyl woreczek włozył do torebki dziewczyny.
-Czesc * powiedziała Kasia spoglodając na Tomka
powiedziała
-A co sie dzieje? * zapytał zdzwiony tą sceną.
-nic nic, Kasia właśnie przyjechała z bałówka z Grabiny. A ja chciałem torchę tutaj posprzątac * powiedział szybko Marcin wstajac i kładąc na stół swoje papierki. * Wszystko jest wujaszku pod kontrola * powiedział i w tej samej chwili Kasia wstała.
***********************************************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz