poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 4 A może to nie tylko spotkanie...? (21..03.2016r.)

                                                                 ***

-Bo powiedział mi że... jego zdaniem powiniśmy.. Powinnam darowac sobie w tej chwili szukanie pracy i ty na pewno masz takie same zdanie jak on. Tak opowiadałam mu jak było w pośredniaku licząc że mnie wesprze a on tylko mnie ochrzanił i powiedział że jeśli kosztuje mnie to tyle nerwów, to powinnam sobie darowac szukania pracy narazie * w duchu chciałam oddechnac tyle wymyśliłam w ciągu jednej sekundy. Mój boże dlaczego nie mogę mu po prostu powiedziec prawdy.>?

-No i służnie ja juz Ci to dawno mówiłem no przeciez wystarczy że ja pracuję,  że ja zarabiam i chyba sobie jakoś poradzimy?.

-Ale ja nie zamierzam byc na twoim utrzymaniu * Brunetka jest coraz bardziej wkurzona * Dobra to nie jest, dobry czas i miejsce na rozmowe  * zaczyna ale słyszy dzwonek tel. Sprwdza go w obecnosci Roberta. Uśmiecha sie widząc że napisał do niej Marcin. * Hmy... No niw wierzę słuchaj

-Ale co? * pyta zdziwiony zachowaniem swojej narzeczonej.

-Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy * mówi dziewczyna chowajac szybko tel.

-No ale kto? * mówi zadowolony poprawą humoru.

-No taka duża Warszawska redakcja, Marek miał rację jak sie cierpiliwe poczeka to się uda *Mówi poprawiając swój wygload. O której ja mam rozmowe/?, ble co ja myśle o której mam autobus do Warszawy..?. zdąże sie przebrac..?

-No ale zaprosili Cię ese.>? * pyta zdzwiony?* Mogli przynajmiej zadzwonic.

-Najwyraźnij nie mogli jak widzisz.. E... Słuchaj ja pobiegne może złapę jeszcze Marka i zabiore sie z nim do Warszawy.

-A co z Obiadem u mojej babci? * przypomina sobie w ostatniej chwili, przecież babcia zaprosiła ich na obiad. * No przecież jesteśmy umówieni! , na 2 tak? , no specjalnie po Ciebie przyjechałem!

-Robert przepraszam Cię, ale wytłumaczysz to jakos babci no zrozum to chodzi o pracę, a na obiad możemy pójści do niej w piątek ok.?> * mówi patrząc na niego przepraszajacego on tylko kiwa głową.

-ok no, no to dobra lec pa

-pa * tyle mówia sobie kochankowie do siebie po czym Kasia biegnie do Marka.

-narazie* mówi Robek spoglodajac na swoją ukochana. Po czym siada na kawałku kłody i spogloda jak ona znika mu z oczu. Zaczyna się zastanawiac czy ona go nie okłamuje. A może to nie tylko spotkanie..?


                                 ***

  Kasia wraz z Markiem jadą samochodem. Marek nie musi pytac ciemnowłosej o prawdę doskonale wie że nie przyznała mu się dotego ze go zdradza. Mimo to pyta.

-No i co?, powiedziałaś mu?

-nie * Krótko i na temat myśli młody Mostowiak. Spogloda na dziewczynę oczekując jednak więszego zagażowania w ich rozmowę.

-Dlaczego? * klepie kierownice.

-Bo nie chce go stracic!

-Kasia o co tutaj chodzi!, komu ty próbujesz zrobic wode z mózgu mnie czy sobie.?

-Jezu... Nie potrzebnie zaczynam temat. A wiesz po co jadę do Warszawy?, po to żeby spotkac sie z tym chłopakiem i powiedziec mu że to koniec że nigdy więcej nie będe się z nim widywac.!!. Teraz liczy się tylko Robert.

-Jeszcze godzinę temu mówiłaś coś zupełnie innego.

-No to bzdury gadałam!, a ty sam mówiłeś że człowiek przed ślubem jest skołowany że ma treme.

-Ale nie dotego stopnia! * mówi trochę rozśmieszony tym wszystkim. * Kasia może jednak powinnaś przełożyc ten ślub co..?

-Nie, i wogule... cholera... Zapomnij nie było tematu dobrze? * spogloda na Marka nie co juz zagubiona.

-Jak chcesz, twój ślub, twoje życie * mówi obojetną mową. Nie odzywają się ze sobą juz podczas jazdy. Oboje nie zdaja sobie sprawy z tego że Robert jedzie za nimi.

-Wujku przepraszam mogę się spóźnic do pracy..?, muszę jechac z Kasią cos załatwic.

-Jasne nie ma problemu

-A nie będziesz potrzebował swojego auta?

-Daj spokój przecież człowiek nie codzień szykuje sie do ślubu.. *chłopak uśmiecha sie cynicznie * Wielkie dzięki. Postaram sie wrócic jak najszybciej.

                                                                 ***


Kasia wysiada z samochodu Marka.

-To powodzenia * mówi Marek pewny że dziewczyna jednak zerwie kontakt z młodym kochankiem

-dzięki * odpowiada mu nie co zawiedzona tym że tak jej życzy. Całuję go w policzek, wychodz z samochodu nie załuważając że za nimi jakieś 4 auta dalej zatrzymuje sie Robert. Kiedy widzi że samochód Marka znika leci nie mal biegniem do Maricna. Do kawiarni która chłopak sam zaproponował. Kiedy widzi go w szybie siedzącego i wyluzowanego, macha do niego na przywitanie a on jej odmachowuje. Wchodz do środka, próbując miec normalną twarz i kłamac jak zawsze że ją nie pociaga. Marcin wstaje i spogloda na

dziewczynę.

-Czesc * mówi zimnym lodowatym tonem głosu. Chodakowski całuję ją w policzek a ona jego. Spoglodając na siebie, dziewczyna przez moment chce pocałowac chłopaka jednak sie wacha. Natomiast przed lokalem stoi narzeczony Kasi i przygloda się temu wszystkiemu.

-Jak przygotowania do ślubu ?* pyta młody Chodakowski mimo że mało go to interesuje.

-Prawie wszystko gotowe * odpowiada, zastanawiając sie jak zacząc ten poważny nurtujący temat.

-Ekstra * odpowiada delikatnie się uśmiechając do niej * I co będziesz miała suknie z welonem?, pamiętasz była taka piosenka Rodowiczki niosą jej suknie z welonem, grajkowie czekają z muzyką a potem wielki żal. * Uśmiecha sie do siebie po czym dokłada * Ja go nie kocham* wraca wzrokiem na nią, dalej mając nadzieje na przespanie się z nią * To jak Piękna, jak to jest? kochasz go czy go nie kochasz * pyta wiedząc że dziewczyna sama nie wie czego chce. Dowód numer jeden spotyka sie z nim!

-posłuchaj Marcin, wydaje mi sie że...... *kurwa blokada! co ja miałam powiedziec co?, jego duże ciemne oczy, no i to.

W tej samej chwili złapał ją za policzek i delikatnie dotykał. Próbowałam uciec jednak bez jakiś wrażeń.

-No co? * powiedział bez namiętnie chłopak

-po prostu zmień temat * mówi nie mogac przerwac tej pasji w jego oczach, tego wszystkiego co z nim ma.

-Mhy... Tylko... hmy... *uśmiecha sie łobuzersko * hmy... Pierwszy raz mi sie to zdażyło, zawsze rwałem mężatki tak 10 - 15 lat po ślubie * spogloda przed siebie a potem znów wraca zwrokiem do niej uśmiecha sie jeszcze szerzej tak jakby Kasia była jego trofum na najwyższej pułce. * Nigdy przed ślubem.

-IDIOTA  * mówi krótko a on wzdycha.

-No dobra zmykam * spogloda na kelnerke, a potem znów na nią. * Umówiony jestem z promotorem, musze mu oddac pierwszy rozdział pracy magisterskiej ! * usmiecha sie wesoło.

-Ale jak to?, po co się ze mną umawiasz skoro nie masz czasu...? * pyta zaskoczona dziewczyna. * Za dwa tygodnie wychodzę za mąż.

-no właśnie * mówi bez wachania. * Mam wolną chate w weekend, moze zrobimy u mnie * uśmiecha się na myśl o niej w lóżku * Wieczór pański? hmy..? * głaska ją po twarzy wiedząc że jest trafiony ona na pewno sie zgodzi. * Ale nie namawiam * dodaje by ona sama tego chciała. * Żeby nie było na mnie * odpowiada po czym oddala sie od dziewczyny. Płaca rachunek po czym oboje wychodzą z lokalu.

-No to co?, widzimy sie w piatek o 17 tak?

-Ok, będe * mówi nie wiedząc co o tym myślec.

-Do zobaczenia * mówi chłopak zchylajac się i całując dziewczynę w policzek. Uśmiecha sie pewny że w weekend sobie zaszaleje. Po czym odchodzi od niej ona ciagle na niego spogloda, tak jak on patrzą na siebie. Po czym chłopak wyciaga z kurtki misia.

-PRZYTUL MNIE PROSZE! * Kreci głową z uciechy że udało mu sie tak łatwo z tą dziewczyną. Kiedy podchodz do samochodu. Z innego wozu wychodzi Robert.

-proszę pana! * wydziera sie idąc w stornę Marcina. Pokazuję oznakę Policji. No to zajebiście. Maricn spogloda na znak a potem na policjanta.* Zaparkował pan na Zakazie zatrzymywania sie i postoju. * wyciąga specjalny notes do mandatów.* dokumenty prosze!

-Panie władzo miałem spotkanie z propotorem i sie spóźniłem. Facet jest bardzo cienty na mnie. Nie miałem gdzie zaparkowac.

-Aha, z promotorem * odpowaida tylko wkurzony narzeczony Kasi. Ma ochotę powiedziec mu kim jest, jednak tego nie robi wypisuję dalej mandat * A widziałem że wychodz Pan z kawiarni z dziewczyna.

-No bo to moja koleżanka z uczelni * odpowiada nie co zakłopotany Marcin. Od kiedy policjany śledzi swoje ofairy?* Też ma zaliczenie u niego.

-Zaliczenie * ciekawe ile jeszcze ma tych kochanków. * Jasne... jasne..... gdzie jest pan zameldowany?.  Tu mam tylko adres  Niemiecki.

-No bo nie jestem zameldowany w Polsce. A mieszkam na ulicy Polodańskiej

-Podolańska ile?

-Ale jest Pan upierdliwy * mówi szczerze.

-16 przez 5 * odpowaida w koncu by miec spokój.

-Bardzo dobrze * odpowiada Robert wypisując tą informacje. * Za brakło mi druczków. Mandat przyjdzie pocztą * odpowida zadowolony z siebie. Oddaje mu dokumenty.

-może mi Pan chociaż punkty karne daruję? * Robert uśmiecha sie iroicznie po czym odchodzi od Chodakowskiego.

-Co za cholerny pies * mówi kiedy jest już daleko



                                                                   ***

Marcin wraca do Pani Prokurator Agnieszki. Chce z nią pogadac o tym co sie stało. Na jakiego wrednego psa trafił no i chce jej trochę wsparcia. Kiedy dzwoni do jej dzwonka jednak nikt sie nie odzywa. Kupił jeszcze malutki bukiecik kwiatków. * cholera, gdzie ona jest * myśli sobie. Kładzie misia i kwiatki przy drzwiach po czym wychodz z jej bloku. Kiedy juz chce wrócic do swego czarnego wozu słyszyk znajomy ryk silnika. *Nie to nie możliwe, myśli sobie i chowie sie za jednym ozdobnym drzewkiem czekajac na cała akcje. Dostrzega w końcu Agnieszkę i Tomka na motorze. Widzi jak sie na siebie patyrzą i nagle rozumie wszystko ona buja sie w jego wujku!. Nigdy nie zakocha siew nim dopóki będzie coś czuc do niego.


                                ***

Natomiast gdzieś milion km dalej Kasia jest na spacerze we swoim narzeczony.


-mam szanse załapac Cię na staż w dziale miejsckim * odpowiada mu dumna z siebie* I w dodatku płatny staż! * mówi widząc że narzeczony nie jest taki jak zawsze. *Wytypowali trójkę kandydatów. W tym mnie oczywiście wybiorą tylko jednego.

-mhmy... * odpowiada beznamietnie wiedząc już o zdradzie swojej narzeczonej.

-Ale narobiłam sobie trochę apetytu !, no zobaczymy co z tego wyniknie, staram sie byc dobrej myśli jak narazie. Tylko Robert... Ja Cię przepraszam bardzo ale znowu bedziemy musieli przełożyc obiad twojej babci. Słuchaj te teksty i rozmowe kwalifikacyjną mam właśnie w piatek i to sie może przeciągnac do soboty może nawet do niedzieli..

-no no rekrutacja w weekendy. to ostro pracują w tej Warszawie naprawde.

-no

-naprawde, ale wiesz jakie to jest dla mnie ważne * pyta sie go otwarcie.

-Wiem * odpowiada  jednak nie patrzy na swoją ukochaną.


                                                                      ***


Co ja powinnam zrobic. Jak postąpic?. Kocham nadal Roberta ale nie jestem pewna tego wszystkiego... Chce miec rodzinę męża chce byc szczęśliwa. Ale czy mogę byc szcześliwa wiedząc że tak naprawdę nigdy nie pokocham Roberta w taki sposób jak Marek kochał Hankę...>?, bo ja ja zakochaałam się... Spojrzałam na czystą kartkę papieru, zaczełam pisac to wszystko co mnie spotkało. Miał to byc list do mojego narzeczonego. Nie potrafiłam powiedziec mu wprost ,,słuchaj zakochałam sie ślubu nie będzie '. Kiedy przestałam myślec nad listem bo juz przynajmiej tak stwierdziłam go ukonczyłam dostrzegłam że idzie Marek. Jednak nic sie nie odezwałam poczekałam aż sam do mnie przyjdzie.

-Kasia... Zostawiłaś telefon w kuchni. Ktoś dzwonił kilka razy pomyślałem że może to coś ważnego * powiedział wreczając tel dziewczynię.

-Dzięki * powiedziała tylko nie sprawdzajac nawet kto tak sie do niej dobijał nie miała na to ochoty.

-Słuchaj.... Ja nie chcę sie wtrącac w twoje sprawy ale.... Uważam że nie masz prawa dłużej oszukiwac Roberta * dziewczyna wybuchła płaczem.

-Wiem... * zakryłam twarz dłońmi jakbym chciała w tej chwili znaleści sie miliony km z tąd. * wiem Marek, strasznie źle sie czuję z tym jak go potraktowałam. Cholernie namieszałam i teraz niewiem co będzie.

-Ja już powiedziałem Ci co moim zdaniem powinnaś zrobic. Ale oczywiście to jest twoja sprawa, twoje życie no i oczywiscie * spojrzeli na siebie * twoja decyzja. * Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała więc postanowił zwiac jej * Narazie czesc....* Kasia drobna brunetka przeszła właśnie sie nad stawem. Czytając głośno w myślach słowa skierowane do Roberta.



Robert nie mogę Cię dłużej okłamywac, nie potrafię
jesteś wspaniałym facetem, dobrym najlepszym człowiekiem, ale 
myślę... Jestem pewna że nie byłbyś ze mną szczęśliwy 
Musimy odwołac ślub. 



***

 Natomiast gdzie indziej Marcin szykował sie na randkę z Kasią w której to miał ją w końcu zaliczyc.Mrucząc coś pod nosem zabrał dwa piwa i postawił na stole.

-No dobrze, to zagrywka już jest * zaśmiał sie do siebie * wygloda prawie jak szampan i truskawkii * uśmiechnał sie jeszcze szerzej na myśl o dzisiejszej nocy * co jeszcze co jeszcze.>? * rozejrzał sie po swojej kuchni. * A łazienka! * powiedzial i w tym samym momencie zadzwonił tel. * Halo, halo * powiedzial uwodzicielsko

-Czesc, no czesc ja tylko na chwilę, nie przyjadę dzisiaj coś mi wypadło dobrze?, nie przyjadę dzisiaj.

-A... to to... to szkoda * powidzial naprawde zawiedzony tym faktem. Oczywiście wiadomo o co mu chodziło w tej chwili. * No dobra to... może nastepnym razem?

-No może... czesc * powiedziała ciemnowłosa dziewczyna lekko sie uśmiechając. On natomiast odłożył tel na stół z nogami dawno juz wyciągnietymi gdzieś przed siebie i myślac o tym co teraz może wy.... przepraszam zrobic.

                                ***


 Kasia zapukała w tym momencie na komisariat policji. Ale spokojnie!, jej narzeczony jeszcze!, jest policjantem i pracuje razem w Policji w Grudku.

-Ooooo ! * powiedzial wujek Roberta

-Dzien dobry.

-Cieszę sie Kasiu że zajrzałaś. Robert.. Odrazu Ci mówię Roberta nie ma. Zaczyna służbę dopiero za godzine.

-Wiem... * powiedziała już opanowana i wiedząca c opowinna zrobic.* wiem, właściwie to przechodziłam obok i pomyślałam że.. * zerkneła na swoją torbkę * że zostawię mu coś. Mogę..?

-A...jasne * uśmiechnał sie nic nie zdający sobie policjant. Kasia położyła na stole biała kobertę *Miłosny liścik a czemu nie, przekaże dalej * powiedział wyciągając dłoń w strone białej koperty. * auu...

-Coś sie stało...? * zapytała nie co zdzwiona brunetka.

-Ehm... * pokrecił zrezygnowany głową. * złapały mnie korzonki, ledwo, ledwo...

-Pani Basia mówi że trzeba sie porozciągac wtedy pomaga.

-Dziękuję za dobrą radę * powiedział uśmiechajac siedo dziewczyny. * Wiesz może później. Wiesz jak dotąd, nigdy nie miałem okazji żeby Ci to powiedziec bardzo sie cieszę że niedługo wstąpisz do naszej rodziny. Naprawdę!, bardzo sie cieszę. * spojrzeli na siebie. Wujek w końcu dostrzegł że coś jest nie tak * No a co to za smutna mina..? mówię serio!. Uważam że idealnie do siebie pasujecie. I Robert będzie z Tobą bardzo szczęśliwy. 

-pójdę już * tylko tyle potrafi wyduści gdyż w środku czuję panikę że zaraz sie rozpłacze przy najbliższym jej eks narzeczonego. On o niczym nie wie uspokój sie o niczym nie wie...* do widzenia

-Do widzenia * odpowaida jej nie wiedząc że to juz serio jest pozegnanie. 


                              ***

 Marcin daje kluczyki do swojego samochodu wujkowi Tomkowi. Gdyż jego samochód nagle nie spodziewanie sie zepsół. Młody Chodakowski wiedząc że idzisiaj i tak nic z seksu nie będzie daje mu bez problemu kluczyki.

-Jak pech to pech !! * odpowiada wujek Tomek zabierając młodemu kluczyki. * Akurat mój się zepsuł kiedy mam ważną sprawę do załatwienia. 

-A co zabierasz Gosię na jakąś wycieczke? * pyta się Marcin, mimo że to go mało interesuję. * Gosię.>?, czy może kogoś innego? * pyta spoglodajac na Tomka wrednie. Wie już że jego ukochana Agnieszka woli Tomka niż jego. 

-A kogo masz na myśli..?* pyta otwarcie Tomek

-Nie nikogo, tak tylko żartowałem * odpowiada nie co speszony.

-No to tak sobie nie zartuj! 

-Ok * odpowiada juz nic nie mówiąc do wujka.

-Furę oddam Ci jutro, kto wie może nawet zatakuję do pełna * odpowiada spoglodając na czarny samochód młodego. * Masz u mnie piwo * mówi podając mu dłoń a Marcin podaje swoją. Uścisk dłoni i Marcin odsuwa sieby mógł pojechac. 

-W samochodzie masz jeszcze kilka płytek z romatyczną muzyką. Wiesz jak to działa na laski * powiedział poważnie.

-nie potrzebuję takich tanich gniotów * odpowaida bez przekonania Tomek. * wystarczy mój urok osobisty * dodaje po krótkim namyśle 

-mhy... * odpowiada bez namiętnie Marcin

-Tia, urok osobisty * odpowiada nie co rośmieszony Marcin. Spogloda jak Tomek rusza macha dłonią jeszcze raz po czym wraca do siebie. 







 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz