poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział 7 Mam nadzieje, ależ nie nie mam nadziej na nic (18.04.2016r)


Leżałam na kanapie cała noc przerażona tym co zrobiłam. Nie mogę znaleści pracy. Jestem w rozsypce, nie mam mieszkania i śpie na kanapie u chłopaka o którego jestem osoczona że z nim spałam. Cudownie lepiej byc nie może. Usłyszałam klucze w zamku i dzwięk otwieranych drzwi. Podniosłam sie i ujrzałam Marcina nalewającego sobie wode.

-Uparta jesteś mówiłem Ci żebyś sie przespała w łóżku jak człowiek... A ta kanapa jest całkiem niewygodna * powiedział popijajac wode

-Wszystko w porządku dziękuje, biore prysznic i spadam * mówi popłakując jeszcze i zbierając sie jakoś do łazienki.

-Mhmy... Jaki masz plan?, co chcesz robic?. Słuchaj, Krzysiek wyjechał do swoich starych więc możesz tutaj zostac do jutra i poszukac czegoś spokojnie.

-Dzieki, nie chce byc cieżarem dla nikogo. * powiedziałam zakrywając sie szczelnie kocem. Spojrzeliśmy na siebie.

-przecież Cię nie wyrzucę na ulice * mówi stanowczo. * Ej, ja tylko tak wyglodam * Uśmiecha sie i rozstawia ręce. Kasia jednak sie z tego nie śmieje wie doskonale że nie ma wielu wyborów. Nagle ktoś dzwoni do domu Marcina. Oboje się spoglodaja na drzwi. * Dobra, ic ic, bierz ten prysznic * Kasia  natychmiast wstaje zbiera się i zabiera do łazienki. * Później pogadamy, ic ic !! * Marcin otwiera drzwi w nich widzi nie kogo innego jak Tomka. * Sory wujek ale nie mam czasu. * odpowiada idąc do kuchni.

-Ja też nie mam czasu, jest Twoje? * pyta wyciągając worek z marysika. Kurwa, skąd on to wział.>?, młody chodakowski siada na kanapie zaskoczony tym co wujek znalazl.

-No nie palę tego gówna. Rozumiesz?, no dobra to mój towar, mój. Ale został mi za starych czasów kiedy byłem jeszcze nie odpowiedzialny.

-Teraz nie jesteś już.>?

-No zapomniałem o nim, zapodział mi się w pudle z materiałami do pracy magisterskiej. Chciałem go zniszczyc, ale zrobiło sie zamieszanie wiec wrzuciłem go do auta no i tyle * no i uwierz człowieku!, bo własnie przyznałem się.

-Wrzuciłeś gdzieś tam? * Pyta dalej nie przekonany troszkę starszy mężczyzna.

-Awww... * Denerwuje mnie ten człowiek wstałem i zaczełem protestowac * Myślisz że ja jestem idiotą!, tak?, że pozyczyłem Ci samochód z towarem w środku?.

-Słuchaj..?, chcesz żebym Ci uwierzył? * kiwam głową z nadzieją że wierzy. * Zrób test.

-Proszę bardzo* odpowiadam pewny siebie w koncu naprawde dawno tego nie brałem. * Prosze bardzo. Ale przeginasz * Ruch głowy wujka świadczy że ktoś przechodzi obok mnie. No tak Kaśka. Spoglodam na nią.Jest naga. Ma na sobie tylko ręcznik który można bez problemu ściągnąc. Cholera. Zabiera coś z ziemi. Po czym sie odwraca i patrzy na nas. Spoglodam na wujka jest zaskoczony widząc ją u mnie.

-Czesc * odpowiada dziewczyna po czym zmierza w stronę łazienki.

-No czesc * odpowiada po czym spogloda na mnie. Drapę się po plecach nie wiedząc co powinienem powiedziec na jej temat. Wujek jest dalej w lekkim szoku.

-A to to, zaraz ci... wszystko wytłumacze.

-Ahma.... * odpowiada tylko, czy do cholery nigdy mi nie uwierzy?

-Dziewczyna nie miała gdzie się zatrzymac. Do Grabiny nie chciała wracac wiec spała tutaj..

-Mhym...

-Tyle. To jest żenujące że ja się muszę Tobię ciagle tłumaczyc.

-no troche * odpowiada i obaj spoglodają się na przechodzącą Kasię.

-Słuchaj mniej wiecej wiem o co chodzi, a to nie jest moja sprawa, nie będe sie wtrącac. Kasiu?, rozumiem że do Grabiny nie wracasz? * Dziewczyna spogloda na niego w końcu się odzywa.

-Nie mogę.

-hmy... A moja teściowa wie że ty tutaj?... jesteś..? z kontaktowałaś sie z nia?... No wiesz pewnie sie martwi?, o ciebie?, mogła byś zadzwonic?. Jak chcesz to ja to mogę zrobic? * mówi Tomek ciagle patrząc na dziewczyne. Ona patrzy na niego chwile sie zastanawia jakby odpowiedz dziekuję była jej nie znana.

-OK, dzięki. Wiem że namieszałam

-hmy... No dobra to lecę trzymaj sie! * odpowiada po czym ostatni raz spogloda na Kasię i swojego bratanka. * Odprowadz mnie * rzuca tylko przez ramie po czym idzie w stornę drzwi. Marcin spogloda na niego a potem na Kasie. Nie mam żadnego słowa myśli sobie.Nie liczę sie kompletnie. Wychodzą obaj przed blokiem. Tam Chodakowski spogloda na swojego bratanka.  * Nie ma znaczenia, po czyjej stronie jest racja.

-O widzę że juz naprawili autko i co tam było? * pytam zaciekawiony jak wujaszek zepsuł ten zamochód. Pewnie Gosika to zrobiła.

-Nie ważne. Ślubu nie bedzie. Kasika wyprowadziła sie z Grabiny, nie ma mieszkania ani pracy.

-pff no to słabo słabo * ale co mnie to obchodzi, czy przejdzie do konkretów?. * No to co masz jakiś pomysł?. Zaopiekujesz sie sierotką?, bo mnie to jakoś nie interesuje * odpowiadam patrzac na wujka.

-Skąd w naszej rodzinie taka...

-Czarna owca...

-Zgadza się

-Dobrze wiesz jak to wyglodało z mojej storny! * odpowaidam zburzony nie wiedząc czego on odemnie tak naprawde chce. * Przed ślubem laska miała ochote na skok w bok i co teraz mam ją miec na głowie do końca życia? * pfff jasne i co jeszcze?. dziecko i szczęśliwa rodzinka?. * Tym bardziej że z tego skoku w bok nic nie wyszło.

-Nawet nie będe tego komentował zadzwonie do Marty i może coś razem wymyślimy a ty do jutra zaopiekuj sie dziewczyną. Tylko łapy od niej z daleka * odpowiada jakby mnie jeszcze Panna nie tykalska obchodzia. Podałem dłoń a on swoja ucisneliśmy w gesicie papa. * Trzymaj się.

-Się robi... * Kiedy wracam do mieszkania zastaje Kasikę znów leżąca na łóżku i płacząca. Znów ryczy!. Opieram na chwilę głowe o ściane. Spoglodam na nią, pierwszy raz widze żeby dziewczyna przeżywała przez kolesia.  Moj boże wychodzę na taras. Gdybym jej w sobie nie rozkochał, gdybym nie pojawił sie w jej życiu  była by szczęśliwa. Może była by mężatką właśnie za tydzień miała się ozenic. Była by mężatką. A ja spokojnie polowałbym na inne. Wyciągam tel i dzwonie do Krzysika.

-No hej krzysiek, słuchaj mam sprawę.......................

Wracając do mieszkania widzę jak dziewczyna sie pakuje, nie chce miec jej na głowie. Ale przez moją głupote musze.

-Co ty robisz!

-Wynosze siez Tąd. * odpowaida juz nie tonem kogoś załamanego a twardego boksera przed walką.


-Dobra * odpowiadam łapiąc ją z jednej storny za talie. * Zostaw, zostaw, zostaw to! * mówie zabierając jej torbę. * Siadaj i posłuchaj mądrzejszego! * mówie wskazując jej kanape. Siada ale widze że jest naburmuszona.


-Do póki nie znajdziesz jakieś roboty, ehm... i jakiegoś mieszkania możesz tutaj zostac. Jest wolny pokój, gadałem z Krzysikiem. Wszystko jest uzgodnione. 

-Marcin......

-Poczekaj * odpowiadam spokojnie przechylony w jej storne. * Oddasz mi wszystko jak zarobisz.  *No? * ona natychmiast wstaje. Szuka torby.

-Dzięki, nie potrzebuje twojej litości. 

-Dobra, to tylko drobna przysługa * jak jej tym nie przekonam...* Jak tam chcesz * odpowiadam a ona nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi stoi tyłem i dalej sie pakuje. * Dobra chodz chodz chodz * łapię ją w tali i prowadze do pokoju. Pokaże Ci twój nowy pokoj.

-Marcin!.

-Chodz. Torchę tutaj jest bałagan ale będziesz musiała posprzątac * w końcu mi się udaje ogloda go po czym bierze sie do pracy. A ja opuszczam mieszkanie.


      ************************


Idę do mojej ukochanej. To znaczy się na bokx. Tylko to mogę nazwac prawdziwą miłościa. Spoglodam na mojego trenera. 

-Prawa ręka przy brodzie. * odpowiada mój trener. * Pamietaj, i lewy i prawy. * Wątroba, nie zapomnij o wątrobie wątroba to podstawa. 

-Trenerze * wołam, ale on nie zwraca uwagi.

-Tak...

-Trenerze. * Spogloda na mnie mam szanse * Możemy chwile pogadac?. 

-Przebieraj sie

-Co? 

-Do szatni, rękawice i wskakuj na ring. Wtedy porozmawiamy 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz