Kochani Zawieszam jak na razie historię Kasi i Marcina gdyż mój komputer nie da rady....
Chodzi o że ładowarka jest w opłakanym stanie i nie dam rady, oglodac odcinka i wypisywac dialogi z niego. Przepaszam odezwe się wkrótce z odpowiedzią czy ten wątek będzie ciągniety dalej. Do zobaczenia :D
wtorek, 26 kwietnia 2016
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
Rozdział 7 Mam nadzieje, ależ nie nie mam nadziej na nic (18.04.2016r)
Leżałam na kanapie cała noc przerażona tym co zrobiłam. Nie mogę znaleści pracy. Jestem w rozsypce, nie mam mieszkania i śpie na kanapie u chłopaka o którego jestem osoczona że z nim spałam. Cudownie lepiej byc nie może. Usłyszałam klucze w zamku i dzwięk otwieranych drzwi. Podniosłam sie i ujrzałam Marcina nalewającego sobie wode.
-Uparta jesteś mówiłem Ci żebyś sie przespała w łóżku jak człowiek... A ta kanapa jest całkiem niewygodna * powiedział popijajac wode
-Wszystko w porządku dziękuje, biore prysznic i spadam * mówi popłakując jeszcze i zbierając sie jakoś do łazienki.
-Mhmy... Jaki masz plan?, co chcesz robic?. Słuchaj, Krzysiek wyjechał do swoich starych więc możesz tutaj zostac do jutra i poszukac czegoś spokojnie.
-Dzieki, nie chce byc cieżarem dla nikogo. * powiedziałam zakrywając sie szczelnie kocem. Spojrzeliśmy na siebie.
-przecież Cię nie wyrzucę na ulice * mówi stanowczo. * Ej, ja tylko tak wyglodam * Uśmiecha sie i rozstawia ręce. Kasia jednak sie z tego nie śmieje wie doskonale że nie ma wielu wyborów. Nagle ktoś dzwoni do domu Marcina. Oboje się spoglodaja na drzwi. * Dobra, ic ic, bierz ten prysznic * Kasia natychmiast wstaje zbiera się i zabiera do łazienki. * Później pogadamy, ic ic !! * Marcin otwiera drzwi w nich widzi nie kogo innego jak Tomka. * Sory wujek ale nie mam czasu. * odpowiada idąc do kuchni.
-Ja też nie mam czasu, jest Twoje? * pyta wyciągając worek z marysika. Kurwa, skąd on to wział.>?, młody chodakowski siada na kanapie zaskoczony tym co wujek znalazl.
-No nie palę tego gówna. Rozumiesz?, no dobra to mój towar, mój. Ale został mi za starych czasów kiedy byłem jeszcze nie odpowiedzialny.
-Teraz nie jesteś już.>?
-No zapomniałem o nim, zapodział mi się w pudle z materiałami do pracy magisterskiej. Chciałem go zniszczyc, ale zrobiło sie zamieszanie wiec wrzuciłem go do auta no i tyle * no i uwierz człowieku!, bo własnie przyznałem się.
-Wrzuciłeś gdzieś tam? * Pyta dalej nie przekonany troszkę starszy mężczyzna.
-Awww... * Denerwuje mnie ten człowiek wstałem i zaczełem protestowac * Myślisz że ja jestem idiotą!, tak?, że pozyczyłem Ci samochód z towarem w środku?.
-Słuchaj..?, chcesz żebym Ci uwierzył? * kiwam głową z nadzieją że wierzy. * Zrób test.
-Proszę bardzo* odpowiadam pewny siebie w koncu naprawde dawno tego nie brałem. * Prosze bardzo. Ale przeginasz * Ruch głowy wujka świadczy że ktoś przechodzi obok mnie. No tak Kaśka. Spoglodam na nią.Jest naga. Ma na sobie tylko ręcznik który można bez problemu ściągnąc. Cholera. Zabiera coś z ziemi. Po czym sie odwraca i patrzy na nas. Spoglodam na wujka jest zaskoczony widząc ją u mnie.
-Czesc * odpowiada dziewczyna po czym zmierza w stronę łazienki.
-No czesc * odpowiada po czym spogloda na mnie. Drapę się po plecach nie wiedząc co powinienem powiedziec na jej temat. Wujek jest dalej w lekkim szoku.
-A to to, zaraz ci... wszystko wytłumacze.
-Ahma.... * odpowiada tylko, czy do cholery nigdy mi nie uwierzy?
-Dziewczyna nie miała gdzie się zatrzymac. Do Grabiny nie chciała wracac wiec spała tutaj..
-Mhym...
-Tyle. To jest żenujące że ja się muszę Tobię ciagle tłumaczyc.
-no troche * odpowiada i obaj spoglodają się na przechodzącą Kasię.
-Słuchaj mniej wiecej wiem o co chodzi, a to nie jest moja sprawa, nie będe sie wtrącac. Kasiu?, rozumiem że do Grabiny nie wracasz? * Dziewczyna spogloda na niego w końcu się odzywa.
-Nie mogę.
-hmy... A moja teściowa wie że ty tutaj?... jesteś..? z kontaktowałaś sie z nia?... No wiesz pewnie sie martwi?, o ciebie?, mogła byś zadzwonic?. Jak chcesz to ja to mogę zrobic? * mówi Tomek ciagle patrząc na dziewczyne. Ona patrzy na niego chwile sie zastanawia jakby odpowiedz dziekuję była jej nie znana.
-OK, dzięki. Wiem że namieszałam
-hmy... No dobra to lecę trzymaj sie! * odpowiada po czym ostatni raz spogloda na Kasię i swojego bratanka. * Odprowadz mnie * rzuca tylko przez ramie po czym idzie w stornę drzwi. Marcin spogloda na niego a potem na Kasie. Nie mam żadnego słowa myśli sobie.Nie liczę sie kompletnie. Wychodzą obaj przed blokiem. Tam Chodakowski spogloda na swojego bratanka. * Nie ma znaczenia, po czyjej stronie jest racja.
-O widzę że juz naprawili autko i co tam było? * pytam zaciekawiony jak wujaszek zepsuł ten zamochód. Pewnie Gosika to zrobiła.
-Nie ważne. Ślubu nie bedzie. Kasika wyprowadziła sie z Grabiny, nie ma mieszkania ani pracy.
-pff no to słabo słabo * ale co mnie to obchodzi, czy przejdzie do konkretów?. * No to co masz jakiś pomysł?. Zaopiekujesz sie sierotką?, bo mnie to jakoś nie interesuje * odpowiadam patrzac na wujka.
-Skąd w naszej rodzinie taka...
-Czarna owca...
-Zgadza się
-Dobrze wiesz jak to wyglodało z mojej storny! * odpowaidam zburzony nie wiedząc czego on odemnie tak naprawde chce. * Przed ślubem laska miała ochote na skok w bok i co teraz mam ją miec na głowie do końca życia? * pfff jasne i co jeszcze?. dziecko i szczęśliwa rodzinka?. * Tym bardziej że z tego skoku w bok nic nie wyszło.
-Nawet nie będe tego komentował zadzwonie do Marty i może coś razem wymyślimy a ty do jutra zaopiekuj sie dziewczyną. Tylko łapy od niej z daleka * odpowiada jakby mnie jeszcze Panna nie tykalska obchodzia. Podałem dłoń a on swoja ucisneliśmy w gesicie papa. * Trzymaj się.
-Się robi... * Kiedy wracam do mieszkania zastaje Kasikę znów leżąca na łóżku i płacząca. Znów ryczy!. Opieram na chwilę głowe o ściane. Spoglodam na nią, pierwszy raz widze żeby dziewczyna przeżywała przez kolesia. Moj boże wychodzę na taras. Gdybym jej w sobie nie rozkochał, gdybym nie pojawił sie w jej życiu była by szczęśliwa. Może była by mężatką właśnie za tydzień miała się ozenic. Była by mężatką. A ja spokojnie polowałbym na inne. Wyciągam tel i dzwonie do Krzysika.
-No hej krzysiek, słuchaj mam sprawę.......................
Wracając do mieszkania widzę jak dziewczyna sie pakuje, nie chce miec jej na głowie. Ale przez moją głupote musze.
-Co ty robisz!
-Wynosze siez Tąd. * odpowaida juz nie tonem kogoś załamanego a twardego boksera przed walką.
-Do póki nie znajdziesz jakieś roboty, ehm... i jakiegoś mieszkania możesz tutaj zostac. Jest wolny pokój, gadałem z Krzysikiem. Wszystko jest uzgodnione.
-Marcin......
-Poczekaj * odpowiadam spokojnie przechylony w jej storne. * Oddasz mi wszystko jak zarobisz. *No? * ona natychmiast wstaje. Szuka torby.
-Dzięki, nie potrzebuje twojej litości.
-Dobra, to tylko drobna przysługa * jak jej tym nie przekonam...* Jak tam chcesz * odpowiadam a ona nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi stoi tyłem i dalej sie pakuje. * Dobra chodz chodz chodz * łapię ją w tali i prowadze do pokoju. Pokaże Ci twój nowy pokoj.
-Marcin!.
-Chodz. Torchę tutaj jest bałagan ale będziesz musiała posprzątac * w końcu mi się udaje ogloda go po czym bierze sie do pracy. A ja opuszczam mieszkanie.
************************
Idę do mojej ukochanej. To znaczy się na bokx. Tylko to mogę nazwac prawdziwą miłościa. Spoglodam na mojego trenera.
-Prawa ręka przy brodzie. * odpowiada mój trener. * Pamietaj, i lewy i prawy. * Wątroba, nie zapomnij o wątrobie wątroba to podstawa.
-Trenerze * wołam, ale on nie zwraca uwagi.
-Tak...
-Trenerze. * Spogloda na mnie mam szanse * Możemy chwile pogadac?.
-Przebieraj sie
-Co?
-Do szatni, rękawice i wskakuj na ring. Wtedy porozmawiamy
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Rozdzial 6 Zacznę od nowa słowo daje (11,04.2016r.)
***
Kasia postanawia wynieści sie z Grabiny gdyż nie może już dłużej siedziec w domu Państwa Mostowiaków po tym co zrobiła. Wie że w tej malutkiej wsi zaraz będzie głośno i wszyscy się dowiedzą o tym co zrobiła. Podczas pakowania znajduję buty slubne. Otwiera pudłeko z nimi jednakpo chwili rezygnuje. Chowa je schodzą na doł dostrzega domowników. Spogloda na nich po raz ostatni. Wiedząc że oni wiedzą co już zrobiła. I to nie przez Marka tylko ją sama.
-dzień dobry * mówi słabym głosikiem do Pani i Pana Mostowiaków.
-Ooo. a dokąd się wybierasz? * pyta Lucek przerywając swoją czynności. Obierania ziemniaków. * Tak Ci spieszno do Roberta?
-nie wyjeżdzam. Chciałam Państwu bardzo podziękowac za wszystko.* Spoglodali na mnie zastanawiając sie co ja wykombinowałam, problem polegał na tym że zrobiłam coś czego sie wstydziłam i nie chciałam za bardzo przyznawac sie do tego. * Za to że mogłam sie tutaj czuc jak w prawdziwym domu, dziękuję bardzo.
-Co ty mówisz Kasiu... * powiedziała roześmiana Pani Barbara. * Dokąd wyjezdzasz co sie stało.?, A Robert wie?.Nie to są jakieś żarty. * Basia zaśmiała sie po czym poszła do stołu. Spojrzała jeszcze raz na Kasie. Zrzedła jej mina widząc mine dzięwczyny. Wyglodała jakby miała zaraz zacząc płakac. *Dlaczego wyjeżdżasz co sie stało.?
-Przepraszam ale nie mogę powiedziec...* spoglodałam ślepo na ściane wiedząc że ona dobrze wie co ja tak naprawde zrobiłam. Poczułam że Pan Lucjan spogloda na mnie zastanawiając sie nad wszystkim możliwymi skutkami tego co mogłam zrobic.
-Rozumiem... * powiedziała trzymając w ręce jabko i zastanawiając sie * A Robert?, a ślub?
-Ślubu nie bedzie * powiedziałam pewnym już nie zagubionym głosikiem. Ktoś zapukał do drzwi a ja sie przeległam, nie spodziewałam się niczyjej wizyty. Do domu Państwa Mostowiaków wszedł wuj Roberta.
-Dzień dobry...
-Czesc * odpowiedział Pan Lucjan spoglodajac to na mnie to na niego.
-Dzień dobry Staszku * powiedziała Pani Basia a on już brnął wzrokiem na mnie.
-Kasiu może ty wyjaśnisz co sie stało..?
-A... co sie stało? * zapytał starzec siedzący staruszek.
-Robert poprosił mnie o urlop * orzyłam znów słyszałam imie byłego narzeczonego. * chce sobie załatwic przeniesienie na inny komisariat. Jak najdalej z tąd.
-Wiedziałam że tak będzie * przewróciłam oczami. Nie tylko ja chce wiac z tąd jak najdalej. On również upokorzony tym co zrobiłam nie chciał miec nic wspólnego nawet z tą miejscowościa. Zabrałam swój bagaż przytuliłam Panią Basię na pożegnanie oraz ucałowałam Pana Lucjana i po prostu wyszłam z domu. Z nie mojego domu, chociaż czułam jakby to był właśnie mój dom. Mój rodzinny jedyny dom. Stałam właśnie na przystanku czekając na autobus do innego świata do świata w którym i ja powinnam zacząc od zera. Z daleka jednak rozpoznałam samochód Marka byłam wkurzona tym. Już przysłali po mnie wdzial śledczy Marek Mostowiak. Zatrzymał sie a ja zmierzałam w jego kierunku. Wychodząc z samochodu spojrzał na mnie z miną która znałam za dobrze ,,a niemówiłem że tak będzie'' jednak ja nie chciałam tego słuchac.
-I co ty najlepszego wyprawiasz! * odpowiedział chłodno ale nie co z wyższą dyscypliną. * Kasia daj spokój nie wariuj. * Przybliżył sie do mnie od tyłu i jakby szepnał do ucha * chodz jedziemy do domu. Jednak w tantej chwili zrozumiałam że ja nie mam domu.
-To nie jest mój dom Marek.
-Co ty wogule wygadujesz! * szarpnełam sie z jego ucisku po czym sie odwróciłam w jego stornę.
-Zawieści mnie do Warszawy prosze.. * powiedziałam już w szczerej rozpatrzy. * Proszę Marek. * przytuliłam sie do niego ale on przyjał mnie do swoich ramion. Wtedy zdecydował sie spełnic moją prozibę. Nie rozmawialiśmy ale jednak wiedziałam że ma milion pytań do mnie odnosinie tego co teraz zamierzam. po poł godziny sie odezwał.
-Powiesz mi jakie masz plany?>. Zawiozę Cię do Warszawy i co?, będziesz nocowac na dworcu czy pod mostem?. * spojrzałem na nią jednak ona nie zmieniła ani wyrazu twarzy ani pozycji ciała od kąd ruszyliśmy z Grabiny. * Kasia a może wrócimy do domu usiądziemy spokojnie porozmawiamy.. zastanowimy się....?
-Nie ma nad czym sie zastanawiac.. Nie mogę byc dalej w Grabinie, nie moge... korzystac z waszej uprzejmości. Po prostu nie mogę. Słuchaj ja chce zacząc wszystko od nowa. Mam trochę oszczedności, poszukam sobie jakieś pracy a w międzyczasie przenocuje u koleżanki, póki co i jakoś dam sobie radę.
-Koleżanki..? * zapytałem wiedząc że chodzi o tego kolesia w którym sie zakochała. * Daj spokój nie musisz mnie oszukiwac jedziesz do tego faceta?. * spojrzała na mnie jednak nic nie powiedziała.
-Co ty mówisz Kasiu... * powiedziała roześmiana Pani Barbara. * Dokąd wyjezdzasz co sie stało.?, A Robert wie?.Nie to są jakieś żarty. * Basia zaśmiała sie po czym poszła do stołu. Spojrzała jeszcze raz na Kasie. Zrzedła jej mina widząc mine dzięwczyny. Wyglodała jakby miała zaraz zacząc płakac. *Dlaczego wyjeżdżasz co sie stało.?
-Przepraszam ale nie mogę powiedziec...* spoglodałam ślepo na ściane wiedząc że ona dobrze wie co ja tak naprawde zrobiłam. Poczułam że Pan Lucjan spogloda na mnie zastanawiając sie nad wszystkim możliwymi skutkami tego co mogłam zrobic.
-Rozumiem... * powiedziała trzymając w ręce jabko i zastanawiając sie * A Robert?, a ślub?
-Ślubu nie bedzie * powiedziałam pewnym już nie zagubionym głosikiem. Ktoś zapukał do drzwi a ja sie przeległam, nie spodziewałam się niczyjej wizyty. Do domu Państwa Mostowiaków wszedł wuj Roberta.
-Dzień dobry...
-Czesc * odpowiedział Pan Lucjan spoglodajac to na mnie to na niego.
-Dzień dobry Staszku * powiedziała Pani Basia a on już brnął wzrokiem na mnie.
-Kasiu może ty wyjaśnisz co sie stało..?
-A... co sie stało? * zapytał starzec siedzący staruszek.
-Robert poprosił mnie o urlop * orzyłam znów słyszałam imie byłego narzeczonego. * chce sobie załatwic przeniesienie na inny komisariat. Jak najdalej z tąd.
-Wiedziałam że tak będzie * przewróciłam oczami. Nie tylko ja chce wiac z tąd jak najdalej. On również upokorzony tym co zrobiłam nie chciał miec nic wspólnego nawet z tą miejscowościa. Zabrałam swój bagaż przytuliłam Panią Basię na pożegnanie oraz ucałowałam Pana Lucjana i po prostu wyszłam z domu. Z nie mojego domu, chociaż czułam jakby to był właśnie mój dom. Mój rodzinny jedyny dom. Stałam właśnie na przystanku czekając na autobus do innego świata do świata w którym i ja powinnam zacząc od zera. Z daleka jednak rozpoznałam samochód Marka byłam wkurzona tym. Już przysłali po mnie wdzial śledczy Marek Mostowiak. Zatrzymał sie a ja zmierzałam w jego kierunku. Wychodząc z samochodu spojrzał na mnie z miną która znałam za dobrze ,,a niemówiłem że tak będzie'' jednak ja nie chciałam tego słuchac.
-I co ty najlepszego wyprawiasz! * odpowiedział chłodno ale nie co z wyższą dyscypliną. * Kasia daj spokój nie wariuj. * Przybliżył sie do mnie od tyłu i jakby szepnał do ucha * chodz jedziemy do domu. Jednak w tantej chwili zrozumiałam że ja nie mam domu.
-To nie jest mój dom Marek.
-Co ty wogule wygadujesz! * szarpnełam sie z jego ucisku po czym sie odwróciłam w jego stornę.
-Zawieści mnie do Warszawy prosze.. * powiedziałam już w szczerej rozpatrzy. * Proszę Marek. * przytuliłam sie do niego ale on przyjał mnie do swoich ramion. Wtedy zdecydował sie spełnic moją prozibę. Nie rozmawialiśmy ale jednak wiedziałam że ma milion pytań do mnie odnosinie tego co teraz zamierzam. po poł godziny sie odezwał.
-Powiesz mi jakie masz plany?>. Zawiozę Cię do Warszawy i co?, będziesz nocowac na dworcu czy pod mostem?. * spojrzałem na nią jednak ona nie zmieniła ani wyrazu twarzy ani pozycji ciała od kąd ruszyliśmy z Grabiny. * Kasia a może wrócimy do domu usiądziemy spokojnie porozmawiamy.. zastanowimy się....?
-Nie ma nad czym sie zastanawiac.. Nie mogę byc dalej w Grabinie, nie moge... korzystac z waszej uprzejmości. Po prostu nie mogę. Słuchaj ja chce zacząc wszystko od nowa. Mam trochę oszczedności, poszukam sobie jakieś pracy a w międzyczasie przenocuje u koleżanki, póki co i jakoś dam sobie radę.
-Koleżanki..? * zapytałem wiedząc że chodzi o tego kolesia w którym sie zakochała. * Daj spokój nie musisz mnie oszukiwac jedziesz do tego faceta?. * spojrzała na mnie jednak nic nie powiedziała.
*********
No i rozpoczał sie maraton o to co bede robic w życiu. Wiedziałam że dzienikarstwo mam we krwi dlatego starałam sie by moje opowiadanie przeczytała jedna z najlepszych bab pisarek w kobiecym czasopisimie. Byłam tutaj ostatnio i niestety jej nie zastałam wiec spróbowałam jeszcze raz.
-Czesc, jest naczelona?... dzień dobry * powiedziałam uprzejmie a ona i tak mi nie odpowiedziała.
-no, co to za pilna sprawa?, wychodze właśnie na filetys masz szczęście że mnie zastałaś.
-Bardzo dziękuję, ja wiem że yy... W niedziele spływają testy i je Pani redaktor czyta
-Tak, zgadza się * powiedzial malując sobie usta nie pasującą kompletnie do jej charakteru. * obowiązki przedewszystkim.
-Tak * wyciagłam z kieszonki torby penrive po czym chciałam go jej dac * to jest...
-Slucham..
-To jest moje najlepsze opowiadanie to jest o dziewczynie która tuż przed slubem orietuje się że kocha innego meżczyzne.
-Nie interesują mnie opowiadania. No i coraz rzadziej je zamieszczamy.
-wiem wiem!. Ale to jest najlepsza rzecz jaką kolwiek napisałam. Bardzo proszę żeby Pani ją przeczytała. * szmija * bardzo proszę, jestem w trudnej sytuacji potrzebuje pracy i pieniedzy. * Spojrzała na mnie, jednak omineła mnie słyszałam stukot obcasa kiedy odwróciła do mnie twarz otworzyła dłoń i poddałam jej pena dumna z siebie że udało mi sie ją przekonac do czegoś takiego. * dziękuje * powiedzialam kiedy była już przy dzwiach wyjściowych. Po tym smutnym spotkaniu z naczeloną usiadłam przed budynkiem na ławce z długopisem i gazetą o prace i dzwoniłam do znajomej. * mhy... spokojnie dam
sobie radę. * zaśmiałam sie nie mal płacząc * no. Fajnie, fajnie. czesc * powiedziałam nie co zasmucona, a chłopak przechodzący obok mni spojrzał sie na mnie czy to nie czasem do niego nie mówie. Właśnie straciłam możliwości do nocowania u koleżanki. Nie pytajcie o powód. Co ja teraz zrobię? Chłopak usiadł sobie na ławce o bok mnie a ja spoglodając na gazete starałam sie nie rozkleic.
-Taka ładna dziewwczyna a nie ma pracy? * powiedział przechylony w moją stornę. * niewierze. * wkurzył mnie, a co ma za znaczenie to że uważano mnie za ładną i to że nie mam pracy?. Co jest tego zdania że za ładną buzie ma sie wszystko? Spojrzałam tylko na niego a on od razu wstał i sobie poszedł. Przeraził się mnie tak to normalne. Wykonałam kolejny tel tym razem do nowego pracodawcy umówiliśmy sie w kawiarni wiec poleciałam z torbą do niej. Idąc i zajmując miejsce zobaczyłam kelnerke.
-Dzień dobry..* nie usłyszała mnie * Dzien dobry.
-Dzień dobry
-po proszę kawe * powiedziałam do niej
-Z mlekiem?
-Tak
-prosze usiaści * powiedziala wskazując na stolik usiadłam i czekałam na nowego pracodawce. Prawie wypiłam calutką kawe a on sie nie zjawiał czy w jego pracy wszyscy sie spóźniaja? .Usiadłam leniwie rozłozona na krzesełku zastanawiając sie czy ta praca też nie wypali, co ja zrobie jeśli nie znajdę tutaj pracy?
-Dzień dobry, Pani dzwoniła w sprawie pracy?
-Tak, tak dzień dobry
-Bardzo mi miło * podał dłoń
-prosze bardzo * odpowiedzial mijając mnie i siadajac po drugiej stornie. Łysy facet z okularami przeciwsłonecznymi na twarzy i w białych ciuchach nie ma co wyluzowany szef.
-Chodzi o prace w infolini tak? * zaczeła z grubej rury.
-Tak jakby * coś mi tu nie gra.
-to znaczy?
-Pani da sobie świetnie rade z takim głosem.
-Dziękuję bardzo * uśmiechnełam sie zaklopotana * A jakby Pan wytłumaczył dokładniej na czym polega praca?
-E... Prosze Pani pracujemy w systemie zmianowym 24h na dobre, po 6... 9 godzin. To jest takie coś jak biuro klijenta. A Pani da sobie świetnie rade * puscił do mnie oczko. Puścił do mnie oczko. to mnie obudziło.
-A jaka to branża?
-E,... Rozmawia Pani przez tel i chodzi o to by przytrzymac klijenta jak najdłużej na lini. Rozmawia Pani z Facetami o seksie. A Pani da sobie świetnie rade * spoglodałam na niego jak na kretyna o seksie rozmawiac o seksie przez tel!
-To ja dziękuje bardzo * powiedziałam mile i wyniosło. Po czym dzwignełam sie z miejsca, ostatni raz spojrzałam na faceta i zrezygnowana * Dziękuję, do widzenia * powiedziałam ruszajac przed siebie.
-Do widzenia * powiedział nie co załamany. Cały czas jednak nie poddaje sie dzwoni.
-Dzień dobry tutaj Kasia Mularczyk, przeczytała Pani może?, ...............* no to cudownie * Ale wie Pani co ja mogę to przepisac od nowa* powiedziałam juz chisterycznie. * bo bo... mogę to poprawic bądz napisac coś kompletnie innego. Na inny temat. Ja po prostu bardzo potrzebuje pracy. Mogę nawet sprzatac, ........... * hmy.... * Ale halo... halo * zobaczyłam że na monitorze tel redaktorka sie rozłacz cudownie. Jak ja mam sobie poradzic?, nawet pracy nie potrafie znaleźci. A mieszkanie? . Wkurzyłam sie ciemniło sie a ja nie miałam gdzie iśc. Poszłam tam do mojego nie doszłego kochanka z którym nie miałam i nie powinnam miec coś wspólnego. Pusciłam torbe i zadzowniłam do domofonu, wiedziałam które to jego mieszkanie. Odważyłam sie i zadzwoniłam.
-Czesc, jest Marcin?
-nie a co? * odpowiedział jakiś chłopak.
-Mam pilna sprawe do niego
-Jezu... od rana jakieś sprawy najpierw wujek go szukał teraz ty?
-Słuchaj ja naprawde muszę sie z nim zobaczyc...
-Kasika? * odpowiedzial ciepły męski głos. Odwróciłam sie i go zobaczyłam.
-Czesc... * powiedział uśmiechajac sie a nie powinnam
-Czesc, a co ty tutaj robisz?
-Słuchaj mam... mam problem może mógbyś mi pomoc.
-Ja?, a w czym? * zapytał śmiesznym tonem głosu śmiał się.
-nie mam do kąd pójści. To jest tylko jedna noc przenocował byś mnie?. Rano spadam nie ma mnie juz. * spoglodałam na niego moje jedyna szansa, jesli sie nie zgodzi lece na dworzec przykryc sie kartonem i próbowac zasnac. Albo pod most jak to powiedział Marek. Maricn weschnał a potem spojrzał w bok. Otworzył mi drzwi i zaprosił do środka.
-
niedziela, 3 kwietnia 2016
Rozdział 5 Gdy wszystko zaczyna się plątac i kłamstwo w końcu rusza ku prawdzie...(04.04.2016r)
***
Kasia zdecydowała sie że jednak przyjedzie do Warszawy. Teraz kiedy znów jest wolna, zdecydowanie nie ma czego żałowac. Chodzi jednak po mieście zastanawiając sie co powinna teraz zrobic. Iśc do faceta w ktorym beznadziejnie sie zakochała i przez którego za tydzien nie weźmie ślubu.?. Czy wrócic do Grabiny powiedziec mu wszystko i błagac by jej wybaczył. Jednak nogi same ją prowadziły... Nie była pewna czy ona zdają sobie sprawe z tego co robią jednak szła ciagle rozglodajac się czy ktoś jej nie śledzi. Zadzwoniła do Marcina który wyszedł przed swój blog.
-No, proszę proszę co za niespodzianka ! * powiedział Marcin trzymajac ręce ciągle w kieszeni.
-Czesc * odpowiedziała delikatnym kobiecym głosikiem
-Takie niespodzianki to ja uwielbiam * odpowiada chłopak podchodząc do niej bliżej. * czesc * odpowiada krótko. Spoglodając ciągle na te dziewczynę.
-Wychodzisz..? * pyta się brunetka
-No, odwołałaś nasze spotkanie to zaplanowałem sobie coś innego. * odpowiada, patrząc na nią i myślac sobie ,,a może sie jednak uda ''* Ale.. jak chcesz to to odkręce * dziewczyna kreci głowa.
-nie nie, no co ty nie trzeba.
-A ty wogule wiesz czego chcesz dziewczyno..? * odpowiada już wkurzony tą sytuacją. Spoglodają na siebie. On ciągle sie zastanawia czy coś z nią działac skoro ona nie wie czego chce. Ona natomiast jak mu powiedziec.
-mógbyś mi zrobic herbaty..?... * spogloda na nią troszkę zdziwiony tą odpowiedzią. * wypije i spadam, trochę nie najlepiej sie czuję * ciągnie nadal wiedząc że chłopak już dawno sie pogubił.
-no, widzę widzę * odpowaida. uśmiechając sie tym razem do niej szczerze. * też nie najlepiej wyglodasz.
-Dzięki * mówi krótko i na temat.
-hmyu... usiądz sobie ja tylko zadzownie co?, dobra? * puszcza do niej oczko * przepraszam na chwilę * odpowaida i odchodzi do niej. Co powinien zrobic w takiej sytuacji?. Ona wygloda jak 100 nieszczęście a on mial tylką ja zaliczyc...?
***
W tym samym momencie Tomek odkrywa maryche ukrytą w wozie młodego Marcina. Jest tym faktem wściekły wiedząc że wcześniej również ją brał. Czy nadal ten gówniarz bierze to..?. Otwiera woreczek i sprawdza czy sie nie mylił. Niestety, to nie jest pomyłka.
-i już!!! * odpowiada Tomek spoglodajac przez okno
***
Marcin zasania rolety w swoim domu. Kasia oparta o blat stołu zastanawia sie co powinna zrobic. moze wiac?....Nie.. to głupie. Patrzy na chłopaka .W tym momencie dzwoni jego tel.
-nie odbierzesz.>?, może coś ważnego? * spogloda na swoje buty.
-a co moze byś ważniejszego od tak miłego gościa jak ty.? * odpowiada jej, swoja znaną juz gadką. Uśmiecha się po czym zerka na nią. Ona w tej samej chwili patrzy na niego.
-czemu rolety zasuwasz? * on w tym momencie podchodz do niej o tyłu i mruczy nad uchem.
-Bo jestem wampirem i nie lubię światła. * dziewczyna usmiecha sie nie mal śmieje się. Delikatnie ociera swoje usta o jej włosy i ucho.
-I co ugryziesz mnie zaraz.>? * pyta się uśmiechając sie jeszcze bardziej.
-Hmy...? *
-hmy..?* usmiecha się a on ciagle delikatnie piesci jej włosy swoimi ustami.
-hmy... Mówisz i masz * odpowiada a ona w tym momencie odpływa czuje że jednak postąpiła dobrze. Chłopak lekko przechylony całuje ją w ucho schodząc do szyji. Przez kilka chwil ich spojrzenia sie krzyżują ale to na krótką chwilę. By mogli delektowac sie smakiem swoich ust. Ona Zakochana, on tylko żeby sie zabawic. Pocałunek nie jest juz taki jak ten pierwszy w samochodzie tym razem oboje tego chcą i żadna strona nie jest zdzwiona tym co robi drugie. Usta łaczą się w namiętny długi pocałunek. Który zostanie w ich pamięci na dłużej. Nie tylko Kasi, ona jest pewna że on też zapamieta to. W końcu opiera ręka zajęty ustami Kasi na jej tali a ona siada na ławię wiedząc co za chwile nastapi. Nie, nie przerywaja pocałunków. Ona owija swoje ręce wokół jego twarzy jakby nie istniało juz nic oprucz niego. Biedna z jednej strony fajnie bo w koncu czuje że się
zakochała. Ale czy tego tak naprawdę chce?. Zabawy.>?, z pierwszym lepszym chłopakiem..?. On nie przejmuję się nizym oprocz tego że jego kolejna prawie tak prawie zamężna zabawka owineła ręce wokoł jego twarzy i delikatnie głaszcze jego włosy. Nie spodziewał sie tego po niej. Naprawde sądził że zaraz szczeli mu w twarz albo stwierdzi że to nie to co chce. A ona zachładnie ciągnie jego wargi na co on jej tylko odzajemnia. Uśmiecha się podczas pocałunków wyobrażając sobie że skoro tak dobrze całuję to jak musi byc dobra w łóżku z resztą zaraz sam sie przekona. Niestety kiedy tylko trafiają do łóżku juz nadzy dziewczyna nie chce sie z nim kochac. rezygnuje. On ubiera sie w kuchni i czeka aż sie pojawi zdziwiony tą cała sytuacja.
-W porządku..? * pyta sie przygaszony tym co mogło się stac. Ona wychodz z sypialni w jego koszuli, nie zadowolona z takiego wyniku sprawy.
-Tak.. * odpowiada jak szara myszka.
-A... nic sie nie stało * odpowiada młody Chodakowski spoglodajac na dziewczyne troskliwie. * Jak dziewczyna mówi nie to nie. Nic na siłe. Nawet ja to rozumiem * pokazuje na siebie i uśmiecha się. Próbuje ją rozśmieszyc. W tej samej chwili dzwoni ktoś do drzwi. Idzie zostawiając dziewczynę samą. Spoglodajac przez Judasza mówi na głos to co myśli * Co tutaj robi ten cholerny gliniarz! * Kasia nie reaguje zastanawia sie nad tym co chciała zrobic. Co prawie zrobiła. Marcin spogloda na gliniarza. Oboje się na siebie patrzą. * Dzień dobry * odpowiada młody Chodakowski zastanawiajając się co tym razem przeskrobał. Robert natomiast zastanawia sie czy już są po czy przed. * O co chodzi Panie
władzo..? * pyta sie opierając sie o framugę drzwi.
-Chyba musimy porozmawiac * odpowaida młody policjant a Kasia nagle zdaję sobie sprawę z tego że zna ten głos. Próbuje się przenieś zapaści pod Ziemie. Jakim cudem mnie znalazł. Dobra jest gliniarzem ale jak..?
-W sprawie Mandatu..? * pyta Chodakowski zaskoczony tym wszystkim
-nie..Mojej narzeczonej * odpowiada pewny siebie po czym bez zaproszenia wkracza do domu chłopaka. Widzi dziewczynę w samej koszuli i już wsystko wie. Oni to zrobili zdradziła mnie. Ona wierna mała brunetka która tak rozkochała go w sobie żeby potem... Go zdradzic 2 tygodnie przed ślubem. Wiec to są te jej przygotowania do nowej firmy.? * Moge? * pyta i wchodz dalej zmierza wzrokiem prawie nagą narzeczoną, w salonie kolesia o którym nic tak naprawde nie wie...*
Czesc, Kasiu * mówi już podłamanym głosem jednak chce jeszcze jej coś powiedziec,. Ona w końcu wpratuję sie w jego oczy. Co ja zrobiłam!, nie przecież niczego nie zrobiłam. * Powiedz... Mi tylko dlaczego?
-Wszystko wyjaśniłam Ci w liście * odpowiada beznamietnie spoglodając w ściane przed soba. * Przepraszam że nie miałam odwagi powiedziec tego osobiście. Ale przysięgam że między nami do niczego nie doszło.
-Ja moge to potwierdzic! * zgłasza sie jak do odpowiedz Marcin skołowany tą sytuacją. Właśnie jego filtr
sie nie udał, a dotego rozpiepszył ślub dziewczynie z która miał się przespac i tylko tyle. Robert zerka na chłopaka jednak nie robi to na nim żadnego wrażenia. Młody chłopak wychodz z pokoju by mogli oboje normalnie pogadac.
-Jak ja mogłem sie tak pomylic * kreci głowa Robert wypowiadajac te słowa. No własnie jak mogłem sie tak pomylic powtarza te słowa w myślach. Po czym po prostu bez żadnych tłumaczeń opuszcza gniazdko zakochanych. Kasia i Marcin spoglodają na siebie. Jednak nie mają sobie nic do powiedzenia. Po krótkim czasie Kasia chce jak najszybciej opuscic mieszkanie młodego chłopaka. I nie wracac do tego co chciała z nim zrobic.
-Poczekaj ja Cie odwioze... prosze * mówi Chodakowski troche zły na to co sie stało. * Nie nie odwiozę Cię bo pożyczyłem auto * mówi ale na dziewczynie nie robi to jednak żadnego wrażenia. * Hmy... Dobra to dzwonie po taxówkę i pojedziemy razem do Grabiny.
-nie trzeba. * w koncu odpowaida załamana dziewczyna. Jak mogła coś takiego zrobic. Skrzywdziła tak Roberta. Co jej szczeliło do głowy. Motylki w brzuchu. Chłopak spogloda na nią próbując naprawic jakoś sytuacje.
-To cię chociaż odprowadzę na doł. Nie mogę Cię zostawic w takim stanie!
-Ale chce byc sama * odpowiada mu na pożegnanie po czym po prostu wychodzi z mieszkania. Idzie drogą przez Warszawie nie wiedząc co powinna zrobic. Do kogoa zadzwonic, gdzie iśc. Marcin zostaje sam ze
swoimi myślami. W koncu nic nie czuję do dziewczyny chcial się nia tylko zabawic. Jedna jedyna noc a potem przestal by zwraca uwagi na jej ciągłe dzwonienie. Ona wyszła by za mąż za tego kolesia i była by szczęśliwa a on znów mógby starac sie o agnieszke. Strac sie o Agnieszkę. Kasia nie zauważa samochodu wspada prosto na niego jednak w porę samochód staję.
-Jak chodzisz cholera jasna! * odpowiada kierowca ktory spogloda na te sierotę na drodze.
-przepraszam * odpowiada załamana już całkowicie dziewczyna.
władzo..? * pyta sie opierając sie o framugę drzwi.
-Chyba musimy porozmawiac * odpowaida młody policjant a Kasia nagle zdaję sobie sprawę z tego że zna ten głos. Próbuje się przenieś zapaści pod Ziemie. Jakim cudem mnie znalazł. Dobra jest gliniarzem ale jak..?
-W sprawie Mandatu..? * pyta Chodakowski zaskoczony tym wszystkim
-nie..Mojej narzeczonej * odpowiada pewny siebie po czym bez zaproszenia wkracza do domu chłopaka. Widzi dziewczynę w samej koszuli i już wsystko wie. Oni to zrobili zdradziła mnie. Ona wierna mała brunetka która tak rozkochała go w sobie żeby potem... Go zdradzic 2 tygodnie przed ślubem. Wiec to są te jej przygotowania do nowej firmy.? * Moge? * pyta i wchodz dalej zmierza wzrokiem prawie nagą narzeczoną, w salonie kolesia o którym nic tak naprawde nie wie...*
Czesc, Kasiu * mówi już podłamanym głosem jednak chce jeszcze jej coś powiedziec,. Ona w końcu wpratuję sie w jego oczy. Co ja zrobiłam!, nie przecież niczego nie zrobiłam. * Powiedz... Mi tylko dlaczego?
-Wszystko wyjaśniłam Ci w liście * odpowiada beznamietnie spoglodając w ściane przed soba. * Przepraszam że nie miałam odwagi powiedziec tego osobiście. Ale przysięgam że między nami do niczego nie doszło.
-Ja moge to potwierdzic! * zgłasza sie jak do odpowiedz Marcin skołowany tą sytuacją. Właśnie jego filtr
sie nie udał, a dotego rozpiepszył ślub dziewczynie z która miał się przespac i tylko tyle. Robert zerka na chłopaka jednak nie robi to na nim żadnego wrażenia. Młody chłopak wychodz z pokoju by mogli oboje normalnie pogadac.
-Jak ja mogłem sie tak pomylic * kreci głowa Robert wypowiadajac te słowa. No własnie jak mogłem sie tak pomylic powtarza te słowa w myślach. Po czym po prostu bez żadnych tłumaczeń opuszcza gniazdko zakochanych. Kasia i Marcin spoglodają na siebie. Jednak nie mają sobie nic do powiedzenia. Po krótkim czasie Kasia chce jak najszybciej opuscic mieszkanie młodego chłopaka. I nie wracac do tego co chciała z nim zrobic.
-Poczekaj ja Cie odwioze... prosze * mówi Chodakowski troche zły na to co sie stało. * Nie nie odwiozę Cię bo pożyczyłem auto * mówi ale na dziewczynie nie robi to jednak żadnego wrażenia. * Hmy... Dobra to dzwonie po taxówkę i pojedziemy razem do Grabiny.
-nie trzeba. * w koncu odpowaida załamana dziewczyna. Jak mogła coś takiego zrobic. Skrzywdziła tak Roberta. Co jej szczeliło do głowy. Motylki w brzuchu. Chłopak spogloda na nią próbując naprawic jakoś sytuacje.
-To cię chociaż odprowadzę na doł. Nie mogę Cię zostawic w takim stanie!
-Ale chce byc sama * odpowiada mu na pożegnanie po czym po prostu wychodzi z mieszkania. Idzie drogą przez Warszawie nie wiedząc co powinna zrobic. Do kogoa zadzwonic, gdzie iśc. Marcin zostaje sam ze
swoimi myślami. W koncu nic nie czuję do dziewczyny chcial się nia tylko zabawic. Jedna jedyna noc a potem przestal by zwraca uwagi na jej ciągłe dzwonienie. Ona wyszła by za mąż za tego kolesia i była by szczęśliwa a on znów mógby starac sie o agnieszke. Strac sie o Agnieszkę. Kasia nie zauważa samochodu wspada prosto na niego jednak w porę samochód staję.
-Jak chodzisz cholera jasna! * odpowiada kierowca ktory spogloda na te sierotę na drodze.
-przepraszam * odpowiada załamana już całkowicie dziewczyna.
***
-Czesc * odpowaida spokojnie Marcin
-Czesc * mówi Aga nie zadowolona z jego wizyty.
-W puścisz mnie? * pyta sie zdołowany chłopak. Agnieszka nagle zdaje sobie sprawe że nie ma tego tonu co zawsze.
-jeśli mam byc szczera..... Nie...Wybacz ale nie jestem w nastroju. * Chłopak odsuwa się od niej i od drzwi. * Ale widzę że ty też nie jesteś w nastoroju,... wejdz * pokazuje ruchem głowy by wchodzi.
-Wiesz Aga święty nie jestem.
-No fakt nie masz kwalifikacji.
-Ale dzisiaj zrobiłem coś naprawdę paskudnego. Podle sie z tym czuję.
-Wiec jednak masz resztki sumienia * Stwierdza rudowłosakobieta. * Zdumieniasz mnie hmy... * uśmiecha się z tego faktu.
-Próbowalem uwieści dziewczyne przed jej ślubem. Nakrył nas jej chłopak. Najgorsze jest to że mi wogule nie zależy na tej dziewczynie. Wiesz że zrobiłem to tak... No tak dla fanu żeby nie wyjści z wprawy.
-No i czego odemnie oczekujesz ? * pyta sama nie wiedząc co o tym myslec. * Mam Ci współczuc?
-nie chce żebyś miała takiego... Moralaka jak ja
-przepraszam?
-Parę dni temu widziałem jak wracałaś z randki romatycznej z moim wujkiem * przyznaje sie bez bicia że to widziałem i zdaje sobie sprawe z tego że bujasz sie w nim.
-Posłuchaj smarkaczu nie masz prawa, tak ze mną rozmawiac rozumiesz! , I nie masz prawa oceniac tego co jest między Tomkiem a mną.
-A kto ma Gosia?
-Do widzenia! * wkurzył mnie co on sobie myśli. Smarkacz jeden. * Nie ma Cię tutaj! * spoglodają na siebie * Nie ma Cię tu! * odpowiada jednak jego ukochana. Posłusznie wstaje i wynosi sie z jej mieszkania.
***
Kasia tym czasem wraca do Grabiny już wie że nie moze tutaj mieszkac i zastanawia sie do kąd tym razem ma uciekac o tego co zrobiła. Nagle z jej myśleń budzi ją dzwonek telefonu. Spogloda na ekran i widzi wujka Roberta.
-Halo..? * pyta slabym głosem
-Ej, Kasiu czy Robert jest z Tobą..?
-Hmy... Nie nie...
-A nie wiesz co sie z nim dzieje?, odzywał sie do Ciebie dzwonił?.
-Przykro mi ale niestety nie
-Cholera co jest!, zairzałem na komistariat na chwile a wszystko zamknięte na glucho. Dzwonie juz któryś raz a Robert nie odbiera. Martwię sie o niego bo nigdy takich numerów nie wyrabiał. A zwłaszcza kiedy jest na służbie * dziewczyna czuje jak łzy proszą sie o by pojawic się na jej policzku. Nie wie jak długo zdoła je zatrzymac. * Kasiu a czy przypadkiem się nie pokłóciliście..? . co było w tym liście? * nie nie wytrzymam odkładam słuchawkę i idę przed siebie co ja najlepszego zrobiłam i gdzie on jest?, gdzie jest Robert?
sobota, 26 marca 2016
Święta :D
Dziś stajemy w obliczu wielkiej
Tajemnicy powołania i wybrania .
Pragniemy szczególnie podziękować
Chrystusowi za dar Kapłaństwa,
a Pasterzy naszej parafii, zapewnić
o naszej modlitwie i podziękować za ich trud i pracę duszpasterską.
poniedziałek, 21 marca 2016
Rozdział 4 A może to nie tylko spotkanie...? (21..03.2016r.)
***
-Bo powiedział mi że... jego zdaniem powiniśmy.. Powinnam darowac sobie w tej chwili szukanie pracy i ty na pewno masz takie same zdanie jak on. Tak opowiadałam mu jak było w pośredniaku licząc że mnie wesprze a on tylko mnie ochrzanił i powiedział że jeśli kosztuje mnie to tyle nerwów, to powinnam sobie darowac szukania pracy narazie * w duchu chciałam oddechnac tyle wymyśliłam w ciągu jednej sekundy. Mój boże dlaczego nie mogę mu po prostu powiedziec prawdy.>?
-No i służnie ja juz Ci to dawno mówiłem no przeciez wystarczy że ja pracuję, że ja zarabiam i chyba sobie jakoś poradzimy?.
-Ale ja nie zamierzam byc na twoim utrzymaniu * Brunetka jest coraz bardziej wkurzona * Dobra to nie jest, dobry czas i miejsce na rozmowe * zaczyna ale słyszy dzwonek tel. Sprwdza go w obecnosci Roberta. Uśmiecha sie widząc że napisał do niej Marcin. * Hmy... No niw wierzę słuchaj
-Ale co? * pyta zdziwiony zachowaniem swojej narzeczonej.
-Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy * mówi dziewczyna chowajac szybko tel.
-No ale kto? * mówi zadowolony poprawą humoru.
-No taka duża Warszawska redakcja, Marek miał rację jak sie cierpiliwe poczeka to się uda *Mówi poprawiając swój wygload. O której ja mam rozmowe/?, ble co ja myśle o której mam autobus do Warszawy..?. zdąże sie przebrac..?
-No ale zaprosili Cię ese.>? * pyta zdzwiony?* Mogli przynajmiej zadzwonic.
-Najwyraźnij nie mogli jak widzisz.. E... Słuchaj ja pobiegne może złapę jeszcze Marka i zabiore sie z nim do Warszawy.
-A co z Obiadem u mojej babci? * przypomina sobie w ostatniej chwili, przecież babcia zaprosiła ich na obiad. * No przecież jesteśmy umówieni! , na 2 tak? , no specjalnie po Ciebie przyjechałem!
-Robert przepraszam Cię, ale wytłumaczysz to jakos babci no zrozum to chodzi o pracę, a na obiad możemy pójści do niej w piątek ok.?> * mówi patrząc na niego przepraszajacego on tylko kiwa głową.
-ok no, no to dobra lec pa
-pa * tyle mówia sobie kochankowie do siebie po czym Kasia biegnie do Marka.
-narazie* mówi Robek spoglodajac na swoją ukochana. Po czym siada na kawałku kłody i spogloda jak ona znika mu z oczu. Zaczyna się zastanawiac czy ona go nie okłamuje. A może to nie tylko spotkanie..?
***
Kasia wraz z Markiem jadą samochodem. Marek nie musi pytac ciemnowłosej o prawdę doskonale wie że nie przyznała mu się dotego ze go zdradza. Mimo to pyta.
-No i co?, powiedziałaś mu?
-nie * Krótko i na temat myśli młody Mostowiak. Spogloda na dziewczynę oczekując jednak więszego zagażowania w ich rozmowę.
-Dlaczego? * klepie kierownice.
-Bo nie chce go stracic!
-Kasia o co tutaj chodzi!, komu ty próbujesz zrobic wode z mózgu mnie czy sobie.?
-Jezu... Nie potrzebnie zaczynam temat. A wiesz po co jadę do Warszawy?, po to żeby spotkac sie z tym chłopakiem i powiedziec mu że to koniec że nigdy więcej nie będe się z nim widywac.!!. Teraz liczy się tylko Robert.
-Jeszcze godzinę temu mówiłaś coś zupełnie innego.
-No to bzdury gadałam!, a ty sam mówiłeś że człowiek przed ślubem jest skołowany że ma treme.
-Ale nie dotego stopnia! * mówi trochę rozśmieszony tym wszystkim. * Kasia może jednak powinnaś przełożyc ten ślub co..?
-Nie, i wogule... cholera... Zapomnij nie było tematu dobrze? * spogloda na Marka nie co juz zagubiona.
-Jak chcesz, twój ślub, twoje życie * mówi obojetną mową. Nie odzywają się ze sobą juz podczas jazdy. Oboje nie zdaja sobie sprawy z tego że Robert jedzie za nimi.
-Wujku przepraszam mogę się spóźnic do pracy..?, muszę jechac z Kasią cos załatwic.
-Jasne nie ma problemu
-A nie będziesz potrzebował swojego auta?
-Daj spokój przecież człowiek nie codzień szykuje sie do ślubu.. *chłopak uśmiecha sie cynicznie * Wielkie dzięki. Postaram sie wrócic jak najszybciej.
***
Kasia wysiada z samochodu Marka.
-To powodzenia * mówi Marek pewny że dziewczyna jednak zerwie kontakt z młodym kochankiem
-dzięki * odpowiada mu nie co zawiedzona tym że tak jej życzy. Całuję go w policzek, wychodz z samochodu nie załuważając że za nimi jakieś 4 auta dalej zatrzymuje sie Robert. Kiedy widzi że samochód Marka znika leci nie mal biegniem do Maricna. Do kawiarni która chłopak sam zaproponował. Kiedy widzi go w szybie siedzącego i wyluzowanego, macha do niego na przywitanie a on jej odmachowuje. Wchodz do środka, próbując miec normalną twarz i kłamac jak zawsze że ją nie pociaga. Marcin wstaje i spogloda na
dziewczynę.
-Czesc * mówi zimnym lodowatym tonem głosu. Chodakowski całuję ją w policzek a ona jego. Spoglodając na siebie, dziewczyna przez moment chce pocałowac chłopaka jednak sie wacha. Natomiast przed lokalem stoi narzeczony Kasi i przygloda się temu wszystkiemu.
-Jak przygotowania do ślubu ?* pyta młody Chodakowski mimo że mało go to interesuje.
-Prawie wszystko gotowe * odpowiada, zastanawiając sie jak zacząc ten poważny nurtujący temat.
-Ekstra * odpowiada delikatnie się uśmiechając do niej * I co będziesz miała suknie z welonem?, pamiętasz była taka piosenka Rodowiczki niosą jej suknie z welonem, grajkowie czekają z muzyką a potem wielki żal. * Uśmiecha sie do siebie po czym dokłada * Ja go nie kocham* wraca wzrokiem na nią, dalej mając nadzieje na przespanie się z nią * To jak Piękna, jak to jest? kochasz go czy go nie kochasz * pyta wiedząc że dziewczyna sama nie wie czego chce. Dowód numer jeden spotyka sie z nim!
-posłuchaj Marcin, wydaje mi sie że...... *kurwa blokada! co ja miałam powiedziec co?, jego duże ciemne oczy, no i to.
W tej samej chwili złapał ją za policzek i delikatnie dotykał. Próbowałam uciec jednak bez jakiś wrażeń.
-No co? * powiedział bez namiętnie chłopak
-po prostu zmień temat * mówi nie mogac przerwac tej pasji w jego oczach, tego wszystkiego co z nim ma.
-Mhy... Tylko... hmy... *uśmiecha sie łobuzersko * hmy... Pierwszy raz mi sie to zdażyło, zawsze rwałem mężatki tak 10 - 15 lat po ślubie * spogloda przed siebie a potem znów wraca zwrokiem do niej uśmiecha sie jeszcze szerzej tak jakby Kasia była jego trofum na najwyższej pułce. * Nigdy przed ślubem.
-IDIOTA * mówi krótko a on wzdycha.
-No dobra zmykam * spogloda na kelnerke, a potem znów na nią. * Umówiony jestem z promotorem, musze mu oddac pierwszy rozdział pracy magisterskiej ! * usmiecha sie wesoło.
-Ale jak to?, po co się ze mną umawiasz skoro nie masz czasu...? * pyta zaskoczona dziewczyna. * Za dwa tygodnie wychodzę za mąż.
-no właśnie * mówi bez wachania. * Mam wolną chate w weekend, moze zrobimy u mnie * uśmiecha się na myśl o niej w lóżku * Wieczór pański? hmy..? * głaska ją po twarzy wiedząc że jest trafiony ona na pewno sie zgodzi. * Ale nie namawiam * dodaje by ona sama tego chciała. * Żeby nie było na mnie * odpowiada po czym oddala sie od dziewczyny. Płaca rachunek po czym oboje wychodzą z lokalu.
-No to co?, widzimy sie w piatek o 17 tak?
-Ok, będe * mówi nie wiedząc co o tym myślec.
-Do zobaczenia * mówi chłopak zchylajac się i całując dziewczynę w policzek. Uśmiecha sie pewny że w weekend sobie zaszaleje. Po czym odchodzi od niej ona ciagle na niego spogloda, tak jak on patrzą na siebie. Po czym chłopak wyciaga z kurtki misia.
-PRZYTUL MNIE PROSZE! * Kreci głową z uciechy że udało mu sie tak łatwo z tą dziewczyną. Kiedy podchodz do samochodu. Z innego wozu wychodzi Robert.
-proszę pana! * wydziera sie idąc w stornę Marcina. Pokazuję oznakę Policji. No to zajebiście. Maricn spogloda na znak a potem na policjanta.* Zaparkował pan na Zakazie zatrzymywania sie i postoju. * wyciąga specjalny notes do mandatów.* dokumenty prosze!
-Panie władzo miałem spotkanie z propotorem i sie spóźniłem. Facet jest bardzo cienty na mnie. Nie miałem gdzie zaparkowac.
-Aha, z promotorem * odpowaida tylko wkurzony narzeczony Kasi. Ma ochotę powiedziec mu kim jest, jednak tego nie robi wypisuję dalej mandat * A widziałem że wychodz Pan z kawiarni z dziewczyna.
-No bo to moja koleżanka z uczelni * odpowiada nie co zakłopotany Marcin. Od kiedy policjany śledzi swoje ofairy?* Też ma zaliczenie u niego.
-Zaliczenie * ciekawe ile jeszcze ma tych kochanków. * Jasne... jasne..... gdzie jest pan zameldowany?. Tu mam tylko adres Niemiecki.
-No bo nie jestem zameldowany w Polsce. A mieszkam na ulicy Polodańskiej
-Podolańska ile?
-Ale jest Pan upierdliwy * mówi szczerze.
-16 przez 5 * odpowaida w koncu by miec spokój.
-Bardzo dobrze * odpowiada Robert wypisując tą informacje. * Za brakło mi druczków. Mandat przyjdzie pocztą * odpowida zadowolony z siebie. Oddaje mu dokumenty.
-może mi Pan chociaż punkty karne daruję? * Robert uśmiecha sie iroicznie po czym odchodzi od Chodakowskiego.
-Co za cholerny pies * mówi kiedy jest już daleko
***
Marcin wraca do Pani Prokurator Agnieszki. Chce z nią pogadac o tym co sie stało. Na jakiego wrednego psa trafił no i chce jej trochę wsparcia. Kiedy dzwoni do jej dzwonka jednak nikt sie nie odzywa. Kupił jeszcze malutki bukiecik kwiatków. * cholera, gdzie ona jest * myśli sobie. Kładzie misia i kwiatki przy drzwiach po czym wychodz z jej bloku. Kiedy juz chce wrócic do swego czarnego wozu słyszyk znajomy ryk silnika. *Nie to nie możliwe, myśli sobie i chowie sie za jednym ozdobnym drzewkiem czekajac na cała akcje. Dostrzega w końcu Agnieszkę i Tomka na motorze. Widzi jak sie na siebie patyrzą i nagle rozumie wszystko ona buja sie w jego wujku!. Nigdy nie zakocha siew nim dopóki będzie coś czuc do niego.
***
Natomiast gdzieś milion km dalej Kasia jest na spacerze we swoim narzeczony.
-mam szanse załapac Cię na staż w dziale miejsckim * odpowiada mu dumna z siebie* I w dodatku płatny staż! * mówi widząc że narzeczony nie jest taki jak zawsze. *Wytypowali trójkę kandydatów. W tym mnie oczywiście wybiorą tylko jednego.
-mhmy... * odpowiada beznamietnie wiedząc już o zdradzie swojej narzeczonej.
-Ale narobiłam sobie trochę apetytu !, no zobaczymy co z tego wyniknie, staram sie byc dobrej myśli jak narazie. Tylko Robert... Ja Cię przepraszam bardzo ale znowu bedziemy musieli przełożyc obiad twojej babci. Słuchaj te teksty i rozmowe kwalifikacyjną mam właśnie w piatek i to sie może przeciągnac do soboty może nawet do niedzieli..
-no no rekrutacja w weekendy. to ostro pracują w tej Warszawie naprawde.
-no
-naprawde, ale wiesz jakie to jest dla mnie ważne * pyta sie go otwarcie.
-Wiem * odpowiada jednak nie patrzy na swoją ukochaną.
***
Co ja powinnam zrobic. Jak postąpic?. Kocham nadal Roberta ale nie jestem pewna tego wszystkiego... Chce miec rodzinę męża chce byc szczęśliwa. Ale czy mogę byc szcześliwa wiedząc że tak naprawdę nigdy nie pokocham Roberta w taki sposób jak Marek kochał Hankę...>?, bo ja ja zakochaałam się... Spojrzałam na czystą kartkę papieru, zaczełam pisac to wszystko co mnie spotkało. Miał to byc list do mojego narzeczonego. Nie potrafiłam powiedziec mu wprost ,,słuchaj zakochałam sie ślubu nie będzie '. Kiedy przestałam myślec nad listem bo juz przynajmiej tak stwierdziłam go ukonczyłam dostrzegłam że idzie Marek. Jednak nic sie nie odezwałam poczekałam aż sam do mnie przyjdzie.
-Kasia... Zostawiłaś telefon w kuchni. Ktoś dzwonił kilka razy pomyślałem że może to coś ważnego * powiedział wreczając tel dziewczynię.
-Dzięki * powiedziała tylko nie sprawdzajac nawet kto tak sie do niej dobijał nie miała na to ochoty.
-Słuchaj.... Ja nie chcę sie wtrącac w twoje sprawy ale.... Uważam że nie masz prawa dłużej oszukiwac Roberta * dziewczyna wybuchła płaczem.
-Wiem... * zakryłam twarz dłońmi jakbym chciała w tej chwili znaleści sie miliony km z tąd. * wiem Marek, strasznie źle sie czuję z tym jak go potraktowałam. Cholernie namieszałam i teraz niewiem co będzie.
-Ja już powiedziałem Ci co moim zdaniem powinnaś zrobic. Ale oczywiście to jest twoja sprawa, twoje życie no i oczywiscie * spojrzeli na siebie * twoja decyzja. * Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała więc postanowił zwiac jej * Narazie czesc....* Kasia drobna brunetka przeszła właśnie sie nad stawem. Czytając głośno w myślach słowa skierowane do Roberta.
***
Natomiast gdzie indziej Marcin szykował sie na randkę z Kasią w której to miał ją w końcu zaliczyc.Mrucząc coś pod nosem zabrał dwa piwa i postawił na stole.
-No dobrze, to zagrywka już jest * zaśmiał sie do siebie * wygloda prawie jak szampan i truskawkii * uśmiechnał sie jeszcze szerzej na myśl o dzisiejszej nocy * co jeszcze co jeszcze.>? * rozejrzał sie po swojej kuchni. * A łazienka! * powiedzial i w tym samym momencie zadzwonił tel. * Halo, halo * powiedzial uwodzicielsko
-Czesc, no czesc ja tylko na chwilę, nie przyjadę dzisiaj coś mi wypadło dobrze?, nie przyjadę dzisiaj.
-A... to to... to szkoda * powidzial naprawde zawiedzony tym faktem. Oczywiście wiadomo o co mu chodziło w tej chwili. * No dobra to... może nastepnym razem?
-No może... czesc * powiedziała ciemnowłosa dziewczyna lekko sie uśmiechając. On natomiast odłożył tel na stół z nogami dawno juz wyciągnietymi gdzieś przed siebie i myślac o tym co teraz może wy.... przepraszam zrobic.
***
***
-Bo powiedział mi że... jego zdaniem powiniśmy.. Powinnam darowac sobie w tej chwili szukanie pracy i ty na pewno masz takie same zdanie jak on. Tak opowiadałam mu jak było w pośredniaku licząc że mnie wesprze a on tylko mnie ochrzanił i powiedział że jeśli kosztuje mnie to tyle nerwów, to powinnam sobie darowac szukania pracy narazie * w duchu chciałam oddechnac tyle wymyśliłam w ciągu jednej sekundy. Mój boże dlaczego nie mogę mu po prostu powiedziec prawdy.>?
-No i służnie ja juz Ci to dawno mówiłem no przeciez wystarczy że ja pracuję, że ja zarabiam i chyba sobie jakoś poradzimy?.
-Ale ja nie zamierzam byc na twoim utrzymaniu * Brunetka jest coraz bardziej wkurzona * Dobra to nie jest, dobry czas i miejsce na rozmowe * zaczyna ale słyszy dzwonek tel. Sprwdza go w obecnosci Roberta. Uśmiecha sie widząc że napisał do niej Marcin. * Hmy... No niw wierzę słuchaj
-Ale co? * pyta zdziwiony zachowaniem swojej narzeczonej.
-Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy * mówi dziewczyna chowajac szybko tel.
-No ale kto? * mówi zadowolony poprawą humoru.
-No taka duża Warszawska redakcja, Marek miał rację jak sie cierpiliwe poczeka to się uda *Mówi poprawiając swój wygload. O której ja mam rozmowe/?, ble co ja myśle o której mam autobus do Warszawy..?. zdąże sie przebrac..?
-No ale zaprosili Cię ese.>? * pyta zdzwiony?* Mogli przynajmiej zadzwonic.
-Najwyraźnij nie mogli jak widzisz.. E... Słuchaj ja pobiegne może złapę jeszcze Marka i zabiore sie z nim do Warszawy.
-A co z Obiadem u mojej babci? * przypomina sobie w ostatniej chwili, przecież babcia zaprosiła ich na obiad. * No przecież jesteśmy umówieni! , na 2 tak? , no specjalnie po Ciebie przyjechałem!
-Robert przepraszam Cię, ale wytłumaczysz to jakos babci no zrozum to chodzi o pracę, a na obiad możemy pójści do niej w piątek ok.?> * mówi patrząc na niego przepraszajacego on tylko kiwa głową.
-ok no, no to dobra lec pa
-pa * tyle mówia sobie kochankowie do siebie po czym Kasia biegnie do Marka.
-narazie* mówi Robek spoglodajac na swoją ukochana. Po czym siada na kawałku kłody i spogloda jak ona znika mu z oczu. Zaczyna się zastanawiac czy ona go nie okłamuje. A może to nie tylko spotkanie..?
***
Kasia wraz z Markiem jadą samochodem. Marek nie musi pytac ciemnowłosej o prawdę doskonale wie że nie przyznała mu się dotego ze go zdradza. Mimo to pyta.
-No i co?, powiedziałaś mu?
-nie * Krótko i na temat myśli młody Mostowiak. Spogloda na dziewczynę oczekując jednak więszego zagażowania w ich rozmowę.
-Dlaczego? * klepie kierownice.
-Bo nie chce go stracic!
-Kasia o co tutaj chodzi!, komu ty próbujesz zrobic wode z mózgu mnie czy sobie.?
-Jezu... Nie potrzebnie zaczynam temat. A wiesz po co jadę do Warszawy?, po to żeby spotkac sie z tym chłopakiem i powiedziec mu że to koniec że nigdy więcej nie będe się z nim widywac.!!. Teraz liczy się tylko Robert.
-Jeszcze godzinę temu mówiłaś coś zupełnie innego.
-No to bzdury gadałam!, a ty sam mówiłeś że człowiek przed ślubem jest skołowany że ma treme.
-Ale nie dotego stopnia! * mówi trochę rozśmieszony tym wszystkim. * Kasia może jednak powinnaś przełożyc ten ślub co..?
-Nie, i wogule... cholera... Zapomnij nie było tematu dobrze? * spogloda na Marka nie co juz zagubiona.
-Jak chcesz, twój ślub, twoje życie * mówi obojetną mową. Nie odzywają się ze sobą juz podczas jazdy. Oboje nie zdaja sobie sprawy z tego że Robert jedzie za nimi.
-Wujku przepraszam mogę się spóźnic do pracy..?, muszę jechac z Kasią cos załatwic.
-Jasne nie ma problemu
-A nie będziesz potrzebował swojego auta?
-Daj spokój przecież człowiek nie codzień szykuje sie do ślubu.. *chłopak uśmiecha sie cynicznie * Wielkie dzięki. Postaram sie wrócic jak najszybciej.
***
Kasia wysiada z samochodu Marka.
-To powodzenia * mówi Marek pewny że dziewczyna jednak zerwie kontakt z młodym kochankiem
-dzięki * odpowiada mu nie co zawiedzona tym że tak jej życzy. Całuję go w policzek, wychodz z samochodu nie załuważając że za nimi jakieś 4 auta dalej zatrzymuje sie Robert. Kiedy widzi że samochód Marka znika leci nie mal biegniem do Maricna. Do kawiarni która chłopak sam zaproponował. Kiedy widzi go w szybie siedzącego i wyluzowanego, macha do niego na przywitanie a on jej odmachowuje. Wchodz do środka, próbując miec normalną twarz i kłamac jak zawsze że ją nie pociaga. Marcin wstaje i spogloda na
dziewczynę.
-Czesc * mówi zimnym lodowatym tonem głosu. Chodakowski całuję ją w policzek a ona jego. Spoglodając na siebie, dziewczyna przez moment chce pocałowac chłopaka jednak sie wacha. Natomiast przed lokalem stoi narzeczony Kasi i przygloda się temu wszystkiemu.
-Jak przygotowania do ślubu ?* pyta młody Chodakowski mimo że mało go to interesuje.
-Prawie wszystko gotowe * odpowiada, zastanawiając sie jak zacząc ten poważny nurtujący temat.
-Ekstra * odpowiada delikatnie się uśmiechając do niej * I co będziesz miała suknie z welonem?, pamiętasz była taka piosenka Rodowiczki niosą jej suknie z welonem, grajkowie czekają z muzyką a potem wielki żal. * Uśmiecha sie do siebie po czym dokłada * Ja go nie kocham* wraca wzrokiem na nią, dalej mając nadzieje na przespanie się z nią * To jak Piękna, jak to jest? kochasz go czy go nie kochasz * pyta wiedząc że dziewczyna sama nie wie czego chce. Dowód numer jeden spotyka sie z nim!
-posłuchaj Marcin, wydaje mi sie że...... *kurwa blokada! co ja miałam powiedziec co?, jego duże ciemne oczy, no i to.
W tej samej chwili złapał ją za policzek i delikatnie dotykał. Próbowałam uciec jednak bez jakiś wrażeń.
-No co? * powiedział bez namiętnie chłopak
-po prostu zmień temat * mówi nie mogac przerwac tej pasji w jego oczach, tego wszystkiego co z nim ma.
-Mhy... Tylko... hmy... *uśmiecha sie łobuzersko * hmy... Pierwszy raz mi sie to zdażyło, zawsze rwałem mężatki tak 10 - 15 lat po ślubie * spogloda przed siebie a potem znów wraca zwrokiem do niej uśmiecha sie jeszcze szerzej tak jakby Kasia była jego trofum na najwyższej pułce. * Nigdy przed ślubem.
-IDIOTA * mówi krótko a on wzdycha.
-No dobra zmykam * spogloda na kelnerke, a potem znów na nią. * Umówiony jestem z promotorem, musze mu oddac pierwszy rozdział pracy magisterskiej ! * usmiecha sie wesoło.
-Ale jak to?, po co się ze mną umawiasz skoro nie masz czasu...? * pyta zaskoczona dziewczyna. * Za dwa tygodnie wychodzę za mąż.
-no właśnie * mówi bez wachania. * Mam wolną chate w weekend, moze zrobimy u mnie * uśmiecha się na myśl o niej w lóżku * Wieczór pański? hmy..? * głaska ją po twarzy wiedząc że jest trafiony ona na pewno sie zgodzi. * Ale nie namawiam * dodaje by ona sama tego chciała. * Żeby nie było na mnie * odpowiada po czym oddala sie od dziewczyny. Płaca rachunek po czym oboje wychodzą z lokalu.
-No to co?, widzimy sie w piatek o 17 tak?
-Ok, będe * mówi nie wiedząc co o tym myślec.
-Do zobaczenia * mówi chłopak zchylajac się i całując dziewczynę w policzek. Uśmiecha sie pewny że w weekend sobie zaszaleje. Po czym odchodzi od niej ona ciagle na niego spogloda, tak jak on patrzą na siebie. Po czym chłopak wyciaga z kurtki misia.
-PRZYTUL MNIE PROSZE! * Kreci głową z uciechy że udało mu sie tak łatwo z tą dziewczyną. Kiedy podchodz do samochodu. Z innego wozu wychodzi Robert.
-proszę pana! * wydziera sie idąc w stornę Marcina. Pokazuję oznakę Policji. No to zajebiście. Maricn spogloda na znak a potem na policjanta.* Zaparkował pan na Zakazie zatrzymywania sie i postoju. * wyciąga specjalny notes do mandatów.* dokumenty prosze!
-Panie władzo miałem spotkanie z propotorem i sie spóźniłem. Facet jest bardzo cienty na mnie. Nie miałem gdzie zaparkowac.
-Aha, z promotorem * odpowaida tylko wkurzony narzeczony Kasi. Ma ochotę powiedziec mu kim jest, jednak tego nie robi wypisuję dalej mandat * A widziałem że wychodz Pan z kawiarni z dziewczyna.
-No bo to moja koleżanka z uczelni * odpowiada nie co zakłopotany Marcin. Od kiedy policjany śledzi swoje ofairy?* Też ma zaliczenie u niego.
-Zaliczenie * ciekawe ile jeszcze ma tych kochanków. * Jasne... jasne..... gdzie jest pan zameldowany?. Tu mam tylko adres Niemiecki.
-No bo nie jestem zameldowany w Polsce. A mieszkam na ulicy Polodańskiej
-Podolańska ile?
-Ale jest Pan upierdliwy * mówi szczerze.
-16 przez 5 * odpowaida w koncu by miec spokój.
-Bardzo dobrze * odpowiada Robert wypisując tą informacje. * Za brakło mi druczków. Mandat przyjdzie pocztą * odpowida zadowolony z siebie. Oddaje mu dokumenty.
-może mi Pan chociaż punkty karne daruję? * Robert uśmiecha sie iroicznie po czym odchodzi od Chodakowskiego.
-Co za cholerny pies * mówi kiedy jest już daleko
***
Marcin wraca do Pani Prokurator Agnieszki. Chce z nią pogadac o tym co sie stało. Na jakiego wrednego psa trafił no i chce jej trochę wsparcia. Kiedy dzwoni do jej dzwonka jednak nikt sie nie odzywa. Kupił jeszcze malutki bukiecik kwiatków. * cholera, gdzie ona jest * myśli sobie. Kładzie misia i kwiatki przy drzwiach po czym wychodz z jej bloku. Kiedy juz chce wrócic do swego czarnego wozu słyszyk znajomy ryk silnika. *Nie to nie możliwe, myśli sobie i chowie sie za jednym ozdobnym drzewkiem czekajac na cała akcje. Dostrzega w końcu Agnieszkę i Tomka na motorze. Widzi jak sie na siebie patyrzą i nagle rozumie wszystko ona buja sie w jego wujku!. Nigdy nie zakocha siew nim dopóki będzie coś czuc do niego.
***
Natomiast gdzieś milion km dalej Kasia jest na spacerze we swoim narzeczony.
-mam szanse załapac Cię na staż w dziale miejsckim * odpowiada mu dumna z siebie* I w dodatku płatny staż! * mówi widząc że narzeczony nie jest taki jak zawsze. *Wytypowali trójkę kandydatów. W tym mnie oczywiście wybiorą tylko jednego.
-mhmy... * odpowiada beznamietnie wiedząc już o zdradzie swojej narzeczonej.
-Ale narobiłam sobie trochę apetytu !, no zobaczymy co z tego wyniknie, staram sie byc dobrej myśli jak narazie. Tylko Robert... Ja Cię przepraszam bardzo ale znowu bedziemy musieli przełożyc obiad twojej babci. Słuchaj te teksty i rozmowe kwalifikacyjną mam właśnie w piatek i to sie może przeciągnac do soboty może nawet do niedzieli..
-no no rekrutacja w weekendy. to ostro pracują w tej Warszawie naprawde.
-no
-naprawde, ale wiesz jakie to jest dla mnie ważne * pyta sie go otwarcie.
-Wiem * odpowiada jednak nie patrzy na swoją ukochaną.
***
Co ja powinnam zrobic. Jak postąpic?. Kocham nadal Roberta ale nie jestem pewna tego wszystkiego... Chce miec rodzinę męża chce byc szczęśliwa. Ale czy mogę byc szcześliwa wiedząc że tak naprawdę nigdy nie pokocham Roberta w taki sposób jak Marek kochał Hankę...>?, bo ja ja zakochaałam się... Spojrzałam na czystą kartkę papieru, zaczełam pisac to wszystko co mnie spotkało. Miał to byc list do mojego narzeczonego. Nie potrafiłam powiedziec mu wprost ,,słuchaj zakochałam sie ślubu nie będzie '. Kiedy przestałam myślec nad listem bo juz przynajmiej tak stwierdziłam go ukonczyłam dostrzegłam że idzie Marek. Jednak nic sie nie odezwałam poczekałam aż sam do mnie przyjdzie.
-Kasia... Zostawiłaś telefon w kuchni. Ktoś dzwonił kilka razy pomyślałem że może to coś ważnego * powiedział wreczając tel dziewczynię.
-Dzięki * powiedziała tylko nie sprawdzajac nawet kto tak sie do niej dobijał nie miała na to ochoty.
-Słuchaj.... Ja nie chcę sie wtrącac w twoje sprawy ale.... Uważam że nie masz prawa dłużej oszukiwac Roberta * dziewczyna wybuchła płaczem.
-Wiem... * zakryłam twarz dłońmi jakbym chciała w tej chwili znaleści sie miliony km z tąd. * wiem Marek, strasznie źle sie czuję z tym jak go potraktowałam. Cholernie namieszałam i teraz niewiem co będzie.
-Ja już powiedziałem Ci co moim zdaniem powinnaś zrobic. Ale oczywiście to jest twoja sprawa, twoje życie no i oczywiscie * spojrzeli na siebie * twoja decyzja. * Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała więc postanowił zwiac jej * Narazie czesc....* Kasia drobna brunetka przeszła właśnie sie nad stawem. Czytając głośno w myślach słowa skierowane do Roberta.
Robert nie mogę Cię dłużej okłamywac, nie potrafię
jesteś wspaniałym facetem, dobrym najlepszym człowiekiem, ale
myślę... Jestem pewna że nie byłbyś ze mną szczęśliwy
Musimy odwołac ślub.
***
-No dobrze, to zagrywka już jest * zaśmiał sie do siebie * wygloda prawie jak szampan i truskawkii * uśmiechnał sie jeszcze szerzej na myśl o dzisiejszej nocy * co jeszcze co jeszcze.>? * rozejrzał sie po swojej kuchni. * A łazienka! * powiedzial i w tym samym momencie zadzwonił tel. * Halo, halo * powiedzial uwodzicielsko
-Czesc, no czesc ja tylko na chwilę, nie przyjadę dzisiaj coś mi wypadło dobrze?, nie przyjadę dzisiaj.
-A... to to... to szkoda * powidzial naprawde zawiedzony tym faktem. Oczywiście wiadomo o co mu chodziło w tej chwili. * No dobra to... może nastepnym razem?
-No może... czesc * powiedziała ciemnowłosa dziewczyna lekko sie uśmiechając. On natomiast odłożył tel na stół z nogami dawno juz wyciągnietymi gdzieś przed siebie i myślac o tym co teraz może wy.... przepraszam zrobic.
***
Kasia zapukała w tym momencie na komisariat policji. Ale spokojnie!, jej narzeczony jeszcze!, jest policjantem i pracuje razem w Policji w Grudku.
-Ooooo ! * powiedzial wujek Roberta
-Dzien dobry.
-Cieszę sie Kasiu że zajrzałaś. Robert.. Odrazu Ci mówię Roberta nie ma. Zaczyna służbę dopiero za godzine.
-Wiem... * powiedziała już opanowana i wiedząca c opowinna zrobic.* wiem, właściwie to przechodziłam obok i pomyślałam że.. * zerkneła na swoją torbkę * że zostawię mu coś. Mogę..?
-A...jasne * uśmiechnał sie nic nie zdający sobie policjant. Kasia położyła na stole biała kobertę *Miłosny liścik a czemu nie, przekaże dalej * powiedział wyciągając dłoń w strone białej koperty. * auu...
-Coś sie stało...? * zapytała nie co zdzwiona brunetka.
-Ehm... * pokrecił zrezygnowany głową. * złapały mnie korzonki, ledwo, ledwo...
-Pani Basia mówi że trzeba sie porozciągac wtedy pomaga.
-Dziękuję za dobrą radę * powiedział uśmiechajac siedo dziewczyny. * Wiesz może później. Wiesz jak dotąd, nigdy nie miałem okazji żeby Ci to powiedziec bardzo sie cieszę że niedługo wstąpisz do naszej rodziny. Naprawdę!, bardzo sie cieszę. * spojrzeli na siebie. Wujek w końcu dostrzegł że coś jest nie tak * No a co to za smutna mina..? mówię serio!. Uważam że idealnie do siebie pasujecie. I Robert będzie z Tobą bardzo szczęśliwy.
-pójdę już * tylko tyle potrafi wyduści gdyż w środku czuję panikę że zaraz sie rozpłacze przy najbliższym jej eks narzeczonego. On o niczym nie wie uspokój sie o niczym nie wie...* do widzenia
-Do widzenia * odpowaida jej nie wiedząc że to juz serio jest pozegnanie.
***
Marcin daje kluczyki do swojego samochodu wujkowi Tomkowi. Gdyż jego samochód nagle nie spodziewanie sie zepsół. Młody Chodakowski wiedząc że idzisiaj i tak nic z seksu nie będzie daje mu bez problemu kluczyki.
-Jak pech to pech !! * odpowiada wujek Tomek zabierając młodemu kluczyki. * Akurat mój się zepsuł kiedy mam ważną sprawę do załatwienia.
-A co zabierasz Gosię na jakąś wycieczke? * pyta się Marcin, mimo że to go mało interesuję. * Gosię.>?, czy może kogoś innego? * pyta spoglodajac na Tomka wrednie. Wie już że jego ukochana Agnieszka woli Tomka niż jego.
-A kogo masz na myśli..?* pyta otwarcie Tomek
-Nie nikogo, tak tylko żartowałem * odpowiada nie co speszony.
-No to tak sobie nie zartuj!
-Ok * odpowiada juz nic nie mówiąc do wujka.
-Furę oddam Ci jutro, kto wie może nawet zatakuję do pełna * odpowiada spoglodając na czarny samochód młodego. * Masz u mnie piwo * mówi podając mu dłoń a Marcin podaje swoją. Uścisk dłoni i Marcin odsuwa sieby mógł pojechac.
-W samochodzie masz jeszcze kilka płytek z romatyczną muzyką. Wiesz jak to działa na laski * powiedział poważnie.
-nie potrzebuję takich tanich gniotów * odpowaida bez przekonania Tomek. * wystarczy mój urok osobisty * dodaje po krótkim namyśle
-mhy... * odpowiada bez namiętnie Marcin
-Tia, urok osobisty * odpowiada nie co rośmieszony Marcin. Spogloda jak Tomek rusza macha dłonią jeszcze raz po czym wraca do siebie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)