sobota, 26 marca 2016

Święta :D




Dziś stajemy w obliczu wielkiej
Tajemnicy powołania i wybrania .
Pragniemy szczególnie podziękować
Chrystusowi za dar Kapłaństwa,
a Pasterzy naszej parafii, zapewnić
o naszej modlitwie i podziękować
 za ich trud i pracę duszpasterską. 





poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 4 A może to nie tylko spotkanie...? (21..03.2016r.)

                                                                 ***

-Bo powiedział mi że... jego zdaniem powiniśmy.. Powinnam darowac sobie w tej chwili szukanie pracy i ty na pewno masz takie same zdanie jak on. Tak opowiadałam mu jak było w pośredniaku licząc że mnie wesprze a on tylko mnie ochrzanił i powiedział że jeśli kosztuje mnie to tyle nerwów, to powinnam sobie darowac szukania pracy narazie * w duchu chciałam oddechnac tyle wymyśliłam w ciągu jednej sekundy. Mój boże dlaczego nie mogę mu po prostu powiedziec prawdy.>?

-No i służnie ja juz Ci to dawno mówiłem no przeciez wystarczy że ja pracuję,  że ja zarabiam i chyba sobie jakoś poradzimy?.

-Ale ja nie zamierzam byc na twoim utrzymaniu * Brunetka jest coraz bardziej wkurzona * Dobra to nie jest, dobry czas i miejsce na rozmowe  * zaczyna ale słyszy dzwonek tel. Sprwdza go w obecnosci Roberta. Uśmiecha sie widząc że napisał do niej Marcin. * Hmy... No niw wierzę słuchaj

-Ale co? * pyta zdziwiony zachowaniem swojej narzeczonej.

-Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy * mówi dziewczyna chowajac szybko tel.

-No ale kto? * mówi zadowolony poprawą humoru.

-No taka duża Warszawska redakcja, Marek miał rację jak sie cierpiliwe poczeka to się uda *Mówi poprawiając swój wygload. O której ja mam rozmowe/?, ble co ja myśle o której mam autobus do Warszawy..?. zdąże sie przebrac..?

-No ale zaprosili Cię ese.>? * pyta zdzwiony?* Mogli przynajmiej zadzwonic.

-Najwyraźnij nie mogli jak widzisz.. E... Słuchaj ja pobiegne może złapę jeszcze Marka i zabiore sie z nim do Warszawy.

-A co z Obiadem u mojej babci? * przypomina sobie w ostatniej chwili, przecież babcia zaprosiła ich na obiad. * No przecież jesteśmy umówieni! , na 2 tak? , no specjalnie po Ciebie przyjechałem!

-Robert przepraszam Cię, ale wytłumaczysz to jakos babci no zrozum to chodzi o pracę, a na obiad możemy pójści do niej w piątek ok.?> * mówi patrząc na niego przepraszajacego on tylko kiwa głową.

-ok no, no to dobra lec pa

-pa * tyle mówia sobie kochankowie do siebie po czym Kasia biegnie do Marka.

-narazie* mówi Robek spoglodajac na swoją ukochana. Po czym siada na kawałku kłody i spogloda jak ona znika mu z oczu. Zaczyna się zastanawiac czy ona go nie okłamuje. A może to nie tylko spotkanie..?


                                 ***

  Kasia wraz z Markiem jadą samochodem. Marek nie musi pytac ciemnowłosej o prawdę doskonale wie że nie przyznała mu się dotego ze go zdradza. Mimo to pyta.

-No i co?, powiedziałaś mu?

-nie * Krótko i na temat myśli młody Mostowiak. Spogloda na dziewczynę oczekując jednak więszego zagażowania w ich rozmowę.

-Dlaczego? * klepie kierownice.

-Bo nie chce go stracic!

-Kasia o co tutaj chodzi!, komu ty próbujesz zrobic wode z mózgu mnie czy sobie.?

-Jezu... Nie potrzebnie zaczynam temat. A wiesz po co jadę do Warszawy?, po to żeby spotkac sie z tym chłopakiem i powiedziec mu że to koniec że nigdy więcej nie będe się z nim widywac.!!. Teraz liczy się tylko Robert.

-Jeszcze godzinę temu mówiłaś coś zupełnie innego.

-No to bzdury gadałam!, a ty sam mówiłeś że człowiek przed ślubem jest skołowany że ma treme.

-Ale nie dotego stopnia! * mówi trochę rozśmieszony tym wszystkim. * Kasia może jednak powinnaś przełożyc ten ślub co..?

-Nie, i wogule... cholera... Zapomnij nie było tematu dobrze? * spogloda na Marka nie co juz zagubiona.

-Jak chcesz, twój ślub, twoje życie * mówi obojetną mową. Nie odzywają się ze sobą juz podczas jazdy. Oboje nie zdaja sobie sprawy z tego że Robert jedzie za nimi.

-Wujku przepraszam mogę się spóźnic do pracy..?, muszę jechac z Kasią cos załatwic.

-Jasne nie ma problemu

-A nie będziesz potrzebował swojego auta?

-Daj spokój przecież człowiek nie codzień szykuje sie do ślubu.. *chłopak uśmiecha sie cynicznie * Wielkie dzięki. Postaram sie wrócic jak najszybciej.

                                                                 ***


Kasia wysiada z samochodu Marka.

-To powodzenia * mówi Marek pewny że dziewczyna jednak zerwie kontakt z młodym kochankiem

-dzięki * odpowiada mu nie co zawiedzona tym że tak jej życzy. Całuję go w policzek, wychodz z samochodu nie załuważając że za nimi jakieś 4 auta dalej zatrzymuje sie Robert. Kiedy widzi że samochód Marka znika leci nie mal biegniem do Maricna. Do kawiarni która chłopak sam zaproponował. Kiedy widzi go w szybie siedzącego i wyluzowanego, macha do niego na przywitanie a on jej odmachowuje. Wchodz do środka, próbując miec normalną twarz i kłamac jak zawsze że ją nie pociaga. Marcin wstaje i spogloda na

dziewczynę.

-Czesc * mówi zimnym lodowatym tonem głosu. Chodakowski całuję ją w policzek a ona jego. Spoglodając na siebie, dziewczyna przez moment chce pocałowac chłopaka jednak sie wacha. Natomiast przed lokalem stoi narzeczony Kasi i przygloda się temu wszystkiemu.

-Jak przygotowania do ślubu ?* pyta młody Chodakowski mimo że mało go to interesuje.

-Prawie wszystko gotowe * odpowiada, zastanawiając sie jak zacząc ten poważny nurtujący temat.

-Ekstra * odpowiada delikatnie się uśmiechając do niej * I co będziesz miała suknie z welonem?, pamiętasz była taka piosenka Rodowiczki niosą jej suknie z welonem, grajkowie czekają z muzyką a potem wielki żal. * Uśmiecha sie do siebie po czym dokłada * Ja go nie kocham* wraca wzrokiem na nią, dalej mając nadzieje na przespanie się z nią * To jak Piękna, jak to jest? kochasz go czy go nie kochasz * pyta wiedząc że dziewczyna sama nie wie czego chce. Dowód numer jeden spotyka sie z nim!

-posłuchaj Marcin, wydaje mi sie że...... *kurwa blokada! co ja miałam powiedziec co?, jego duże ciemne oczy, no i to.

W tej samej chwili złapał ją za policzek i delikatnie dotykał. Próbowałam uciec jednak bez jakiś wrażeń.

-No co? * powiedział bez namiętnie chłopak

-po prostu zmień temat * mówi nie mogac przerwac tej pasji w jego oczach, tego wszystkiego co z nim ma.

-Mhy... Tylko... hmy... *uśmiecha sie łobuzersko * hmy... Pierwszy raz mi sie to zdażyło, zawsze rwałem mężatki tak 10 - 15 lat po ślubie * spogloda przed siebie a potem znów wraca zwrokiem do niej uśmiecha sie jeszcze szerzej tak jakby Kasia była jego trofum na najwyższej pułce. * Nigdy przed ślubem.

-IDIOTA  * mówi krótko a on wzdycha.

-No dobra zmykam * spogloda na kelnerke, a potem znów na nią. * Umówiony jestem z promotorem, musze mu oddac pierwszy rozdział pracy magisterskiej ! * usmiecha sie wesoło.

-Ale jak to?, po co się ze mną umawiasz skoro nie masz czasu...? * pyta zaskoczona dziewczyna. * Za dwa tygodnie wychodzę za mąż.

-no właśnie * mówi bez wachania. * Mam wolną chate w weekend, moze zrobimy u mnie * uśmiecha się na myśl o niej w lóżku * Wieczór pański? hmy..? * głaska ją po twarzy wiedząc że jest trafiony ona na pewno sie zgodzi. * Ale nie namawiam * dodaje by ona sama tego chciała. * Żeby nie było na mnie * odpowiada po czym oddala sie od dziewczyny. Płaca rachunek po czym oboje wychodzą z lokalu.

-No to co?, widzimy sie w piatek o 17 tak?

-Ok, będe * mówi nie wiedząc co o tym myślec.

-Do zobaczenia * mówi chłopak zchylajac się i całując dziewczynę w policzek. Uśmiecha sie pewny że w weekend sobie zaszaleje. Po czym odchodzi od niej ona ciagle na niego spogloda, tak jak on patrzą na siebie. Po czym chłopak wyciaga z kurtki misia.

-PRZYTUL MNIE PROSZE! * Kreci głową z uciechy że udało mu sie tak łatwo z tą dziewczyną. Kiedy podchodz do samochodu. Z innego wozu wychodzi Robert.

-proszę pana! * wydziera sie idąc w stornę Marcina. Pokazuję oznakę Policji. No to zajebiście. Maricn spogloda na znak a potem na policjanta.* Zaparkował pan na Zakazie zatrzymywania sie i postoju. * wyciąga specjalny notes do mandatów.* dokumenty prosze!

-Panie władzo miałem spotkanie z propotorem i sie spóźniłem. Facet jest bardzo cienty na mnie. Nie miałem gdzie zaparkowac.

-Aha, z promotorem * odpowaida tylko wkurzony narzeczony Kasi. Ma ochotę powiedziec mu kim jest, jednak tego nie robi wypisuję dalej mandat * A widziałem że wychodz Pan z kawiarni z dziewczyna.

-No bo to moja koleżanka z uczelni * odpowiada nie co zakłopotany Marcin. Od kiedy policjany śledzi swoje ofairy?* Też ma zaliczenie u niego.

-Zaliczenie * ciekawe ile jeszcze ma tych kochanków. * Jasne... jasne..... gdzie jest pan zameldowany?.  Tu mam tylko adres  Niemiecki.

-No bo nie jestem zameldowany w Polsce. A mieszkam na ulicy Polodańskiej

-Podolańska ile?

-Ale jest Pan upierdliwy * mówi szczerze.

-16 przez 5 * odpowaida w koncu by miec spokój.

-Bardzo dobrze * odpowiada Robert wypisując tą informacje. * Za brakło mi druczków. Mandat przyjdzie pocztą * odpowida zadowolony z siebie. Oddaje mu dokumenty.

-może mi Pan chociaż punkty karne daruję? * Robert uśmiecha sie iroicznie po czym odchodzi od Chodakowskiego.

-Co za cholerny pies * mówi kiedy jest już daleko



                                                                   ***

Marcin wraca do Pani Prokurator Agnieszki. Chce z nią pogadac o tym co sie stało. Na jakiego wrednego psa trafił no i chce jej trochę wsparcia. Kiedy dzwoni do jej dzwonka jednak nikt sie nie odzywa. Kupił jeszcze malutki bukiecik kwiatków. * cholera, gdzie ona jest * myśli sobie. Kładzie misia i kwiatki przy drzwiach po czym wychodz z jej bloku. Kiedy juz chce wrócic do swego czarnego wozu słyszyk znajomy ryk silnika. *Nie to nie możliwe, myśli sobie i chowie sie za jednym ozdobnym drzewkiem czekajac na cała akcje. Dostrzega w końcu Agnieszkę i Tomka na motorze. Widzi jak sie na siebie patyrzą i nagle rozumie wszystko ona buja sie w jego wujku!. Nigdy nie zakocha siew nim dopóki będzie coś czuc do niego.


                                ***

Natomiast gdzieś milion km dalej Kasia jest na spacerze we swoim narzeczony.


-mam szanse załapac Cię na staż w dziale miejsckim * odpowiada mu dumna z siebie* I w dodatku płatny staż! * mówi widząc że narzeczony nie jest taki jak zawsze. *Wytypowali trójkę kandydatów. W tym mnie oczywiście wybiorą tylko jednego.

-mhmy... * odpowiada beznamietnie wiedząc już o zdradzie swojej narzeczonej.

-Ale narobiłam sobie trochę apetytu !, no zobaczymy co z tego wyniknie, staram sie byc dobrej myśli jak narazie. Tylko Robert... Ja Cię przepraszam bardzo ale znowu bedziemy musieli przełożyc obiad twojej babci. Słuchaj te teksty i rozmowe kwalifikacyjną mam właśnie w piatek i to sie może przeciągnac do soboty może nawet do niedzieli..

-no no rekrutacja w weekendy. to ostro pracują w tej Warszawie naprawde.

-no

-naprawde, ale wiesz jakie to jest dla mnie ważne * pyta sie go otwarcie.

-Wiem * odpowiada  jednak nie patrzy na swoją ukochaną.


                                                                      ***


Co ja powinnam zrobic. Jak postąpic?. Kocham nadal Roberta ale nie jestem pewna tego wszystkiego... Chce miec rodzinę męża chce byc szczęśliwa. Ale czy mogę byc szcześliwa wiedząc że tak naprawdę nigdy nie pokocham Roberta w taki sposób jak Marek kochał Hankę...>?, bo ja ja zakochaałam się... Spojrzałam na czystą kartkę papieru, zaczełam pisac to wszystko co mnie spotkało. Miał to byc list do mojego narzeczonego. Nie potrafiłam powiedziec mu wprost ,,słuchaj zakochałam sie ślubu nie będzie '. Kiedy przestałam myślec nad listem bo juz przynajmiej tak stwierdziłam go ukonczyłam dostrzegłam że idzie Marek. Jednak nic sie nie odezwałam poczekałam aż sam do mnie przyjdzie.

-Kasia... Zostawiłaś telefon w kuchni. Ktoś dzwonił kilka razy pomyślałem że może to coś ważnego * powiedział wreczając tel dziewczynię.

-Dzięki * powiedziała tylko nie sprawdzajac nawet kto tak sie do niej dobijał nie miała na to ochoty.

-Słuchaj.... Ja nie chcę sie wtrącac w twoje sprawy ale.... Uważam że nie masz prawa dłużej oszukiwac Roberta * dziewczyna wybuchła płaczem.

-Wiem... * zakryłam twarz dłońmi jakbym chciała w tej chwili znaleści sie miliony km z tąd. * wiem Marek, strasznie źle sie czuję z tym jak go potraktowałam. Cholernie namieszałam i teraz niewiem co będzie.

-Ja już powiedziałem Ci co moim zdaniem powinnaś zrobic. Ale oczywiście to jest twoja sprawa, twoje życie no i oczywiscie * spojrzeli na siebie * twoja decyzja. * Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała więc postanowił zwiac jej * Narazie czesc....* Kasia drobna brunetka przeszła właśnie sie nad stawem. Czytając głośno w myślach słowa skierowane do Roberta.



Robert nie mogę Cię dłużej okłamywac, nie potrafię
jesteś wspaniałym facetem, dobrym najlepszym człowiekiem, ale 
myślę... Jestem pewna że nie byłbyś ze mną szczęśliwy 
Musimy odwołac ślub. 



***

 Natomiast gdzie indziej Marcin szykował sie na randkę z Kasią w której to miał ją w końcu zaliczyc.Mrucząc coś pod nosem zabrał dwa piwa i postawił na stole.

-No dobrze, to zagrywka już jest * zaśmiał sie do siebie * wygloda prawie jak szampan i truskawkii * uśmiechnał sie jeszcze szerzej na myśl o dzisiejszej nocy * co jeszcze co jeszcze.>? * rozejrzał sie po swojej kuchni. * A łazienka! * powiedzial i w tym samym momencie zadzwonił tel. * Halo, halo * powiedzial uwodzicielsko

-Czesc, no czesc ja tylko na chwilę, nie przyjadę dzisiaj coś mi wypadło dobrze?, nie przyjadę dzisiaj.

-A... to to... to szkoda * powidzial naprawde zawiedzony tym faktem. Oczywiście wiadomo o co mu chodziło w tej chwili. * No dobra to... może nastepnym razem?

-No może... czesc * powiedziała ciemnowłosa dziewczyna lekko sie uśmiechając. On natomiast odłożył tel na stół z nogami dawno juz wyciągnietymi gdzieś przed siebie i myślac o tym co teraz może wy.... przepraszam zrobic.

                                ***


 Kasia zapukała w tym momencie na komisariat policji. Ale spokojnie!, jej narzeczony jeszcze!, jest policjantem i pracuje razem w Policji w Grudku.

-Ooooo ! * powiedzial wujek Roberta

-Dzien dobry.

-Cieszę sie Kasiu że zajrzałaś. Robert.. Odrazu Ci mówię Roberta nie ma. Zaczyna służbę dopiero za godzine.

-Wiem... * powiedziała już opanowana i wiedząca c opowinna zrobic.* wiem, właściwie to przechodziłam obok i pomyślałam że.. * zerkneła na swoją torbkę * że zostawię mu coś. Mogę..?

-A...jasne * uśmiechnał sie nic nie zdający sobie policjant. Kasia położyła na stole biała kobertę *Miłosny liścik a czemu nie, przekaże dalej * powiedział wyciągając dłoń w strone białej koperty. * auu...

-Coś sie stało...? * zapytała nie co zdzwiona brunetka.

-Ehm... * pokrecił zrezygnowany głową. * złapały mnie korzonki, ledwo, ledwo...

-Pani Basia mówi że trzeba sie porozciągac wtedy pomaga.

-Dziękuję za dobrą radę * powiedział uśmiechajac siedo dziewczyny. * Wiesz może później. Wiesz jak dotąd, nigdy nie miałem okazji żeby Ci to powiedziec bardzo sie cieszę że niedługo wstąpisz do naszej rodziny. Naprawdę!, bardzo sie cieszę. * spojrzeli na siebie. Wujek w końcu dostrzegł że coś jest nie tak * No a co to za smutna mina..? mówię serio!. Uważam że idealnie do siebie pasujecie. I Robert będzie z Tobą bardzo szczęśliwy. 

-pójdę już * tylko tyle potrafi wyduści gdyż w środku czuję panikę że zaraz sie rozpłacze przy najbliższym jej eks narzeczonego. On o niczym nie wie uspokój sie o niczym nie wie...* do widzenia

-Do widzenia * odpowaida jej nie wiedząc że to juz serio jest pozegnanie. 


                              ***

 Marcin daje kluczyki do swojego samochodu wujkowi Tomkowi. Gdyż jego samochód nagle nie spodziewanie sie zepsół. Młody Chodakowski wiedząc że idzisiaj i tak nic z seksu nie będzie daje mu bez problemu kluczyki.

-Jak pech to pech !! * odpowiada wujek Tomek zabierając młodemu kluczyki. * Akurat mój się zepsuł kiedy mam ważną sprawę do załatwienia. 

-A co zabierasz Gosię na jakąś wycieczke? * pyta się Marcin, mimo że to go mało interesuję. * Gosię.>?, czy może kogoś innego? * pyta spoglodajac na Tomka wrednie. Wie już że jego ukochana Agnieszka woli Tomka niż jego. 

-A kogo masz na myśli..?* pyta otwarcie Tomek

-Nie nikogo, tak tylko żartowałem * odpowiada nie co speszony.

-No to tak sobie nie zartuj! 

-Ok * odpowiada juz nic nie mówiąc do wujka.

-Furę oddam Ci jutro, kto wie może nawet zatakuję do pełna * odpowiada spoglodając na czarny samochód młodego. * Masz u mnie piwo * mówi podając mu dłoń a Marcin podaje swoją. Uścisk dłoni i Marcin odsuwa sieby mógł pojechac. 

-W samochodzie masz jeszcze kilka płytek z romatyczną muzyką. Wiesz jak to działa na laski * powiedział poważnie.

-nie potrzebuję takich tanich gniotów * odpowaida bez przekonania Tomek. * wystarczy mój urok osobisty * dodaje po krótkim namyśle 

-mhy... * odpowiada bez namiętnie Marcin

-Tia, urok osobisty * odpowiada nie co rośmieszony Marcin. Spogloda jak Tomek rusza macha dłonią jeszcze raz po czym wraca do siebie. 







 



poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdzial 3 Powiedz prawde....(14.03.2016r.)

Kasia po długim pocałunkuu z Marcinem wraca do Grabiny ciągle myśląc o tym co zrobiła. Teraz wie że nie jest pewna swoich uczuci do Roberta i że Marcin coraz bardziej jej sie podoba. Jednak wie na co stac Marcina i wie dostkonale że po woli sie w nim zakochuję. Wchodząc stopniami na ganek zastaje Panią Basię.

-Padam ze zmeczenia * mówi na przywitanie Pani Basi.

-Kasiu pozwól na chwilę.

-Tak? * pyta bo nie wie co sie działo gdy jej nie było.

-A co nic nie kupiłaś?

-A...no nie jakoś tak sie ułożyło.

-Wiesz co żarty się skonczyły. Przestań juz krecic * Kasia blednie, myśląc że Pani basia juz wszystko wie. Jednak udaje że jest dobrze. * Bo ja Cię nie będe dłużej kryła przed Robertem.

-No ale nie, Pani Basiu ja chciałam zrobic Robertowi niespodziankę... A co to za niespodzianka  bez tajemnicy prawda?. No nie mam za dużo pięniedzy więc pomyślałam że kupiła bym mu jakiś drobiazg z okazji ślubu, no tak na pamiątkę * Jednak Basię nie przekonuję te słowa i wie że Kasia coś kreci.



                                                                        ***

  -Mam bardzo napięty grafik dzisiaj tak... * pff prychnał znowu ona. Czy ona się we mnie zakochała. *  No dobrze, to jak znajdę trochę czasu no to.. napewno się do ciebie odezwę. ok.>?. No to pa, pa Kasiu  * powiedział mając nadzieję że dziewczyna sobie odpuści. Zaczełem poprawiac swój wygląd. W końcu stoję przed drzwiami dziewczyny której sie zakochałem. (Przynajmiej tak mi sie zdaję. ). Podeszłem do drzwi i dzwonie dzwonkiem. 


-o nie nie nie naprawdę wybacz ale nie..

-A aga!! zobacz jak sie wykosztowałem kupiłem zabawkę edukacyjną! dla Izy posłuchaj * naciskam na przycisk misika *Przytul mnie proszę! * Zaczynam się śmiac, będąc dumny z siebie aga jednak tego nie widzi.

-Wow! ,ale Izy nie ma jest na spacerze z Elą* Próbuję zatrzasnąc dzwi Marcinowi. Jednak on sie nie poddaje, po za tym ma więcej siły niż ona. Otwiera drzwi jedną ręką.

-No to trudno poczekam. Bedziemy mogli spokojnie porozmawiac.

-marcin E... A może mógbyś znaleści sobie jakąś dziewczynę? * Aga ma dośc natarczywego chłopaka. * Hmy?, i dałbyś mi wreście spokój?

-No jak sobię znajdę * uśmiecha sie do niej łobuzersko * to będziemy Ciebie razem odwiedzali * prychnał po czym nacisnał znowu misika * ła łas!! przytul mnie proszę.  *Nałożył jej misia na bark po czym sobie po prostu wszedł do środka,  mimo że nie był zaproszony. Wchodz do domu po czym robi sobie i jemu Kawę. Siedzą na tarasie. * Starzy kupili mu 70 metrów bloku no i tam sobie mieszkamy we dwóch. *Wstaje i nalewa jej kawy z wielkm szklanym pojemniku, do ładnej czarnej szklanki. Tak to on określa cały Marcin. * Proszę.... Luksusów nie ma.

-Dziękuję * mówi ruda Pani prokurator spoglodając na swoją filiszankę.

-Ale jest przyjemnie * Nalewa sobie po czym spogloda na dziewczyne. * Swoją drogą nie obraziłbym sie na taki prezencik na nową drogę życia od Mamusi. Rekopesata za spieprzone dziecinstwo * Jego mama była zimną kobieta. Nigdy się nim nie zainteresowała. Wyjechała kiedy był mały zostawiając go z ojcem. Człowiekiem który sam nie potrafił ułożyc sobie życia a co dopiero zając sie dzieckiem.

-Ależ jesteś cyniczny * Młody Chodakowski upija kawę po czym spogloda na dziewczyne.

-A przeszkadza Ci to? * mówi patrząc na nią. Czuję że coraz bardziej w teh kobiecie  sie zakochuję. * Hmy... ? * Odpowiada a ona w tym czasie odpala laptopa i przegloda wpisy. * widze że przejełaś sie tą moją łzawą histroyjka?. Żyleta  ma miękkie serce.

-Czy ja już Ci mówiłam jak działasz mi na nerwy ?* spogloda na chłopaka nie co sceptycznie.

-No chyba nie * mówi po krótkim zastanowieniu się. *To, Tylko hormony. Wiesz jak to sie nazywa? PENES?, syptom  napiecia przed miesiączkowego?, zgadłem?.

-Zastanawiam sie tylko dlaczego Cię jeszcze nie wyprosiłam! * mówi Aga patrząc na niego oczami zabujcy.

-po pierwsze bo jestem przystojny, po drugie sympatyczny a po trzecie wiszę Ci kasę* bierze ze stolika jakiś łakoci. * A ty liczysz że Ci szybko oddam

-A nie?

-Oddam oddam a po czwarte masz do mnie słabości tylko boisz sie do tego przyznac * mówi swoją poetycką wypowiedz zjadając łakoci.

-posłuchaj ! rzeczywiście rozgryzłeś mnie * mówi patrząc na niego jeszcze bardziej wzburzona * Trafiłeś w 10. Ale jeśli nie masz już żadnych trafnych eee obserwacji na ten temat to wybacz ale nie mam czasu. Wiesz mam tutaj budowe. Nie, nie mam nie  nie nie moge. * mówi trochę znerwicowana sytuacją.

-Jakieś problemy w pracy?* Aga prycha a on mówi dalej jakby mu nie przerwano * Aga ja nie rozumiem, dlaczego ty masz do mnie taki dystans. Dlaczego nie możesz ze mną porozmawiac tak... Kumpelsko? * ciągnie dalej swoją wypowiedz, zastanawiając sie co powiedziec dalej. * Nie traktowac mnie dalej jak gówniarza. No spróbuj * mówi spoglodajac na nią z lekkim uśmiechem. A w myślach jak ja mam ja przekonac do siebie? * Co Ci zależy.? * Aga mierzy go wzrokiem, zastanawiając sie co powinna teraz zrobic. Nie jest pewna.


                               ***

  Gdzie indziej w Grabinie. Kasia i Marek idą na spacer. Dziewczyna ciągle jest w chmurach. Nikt niewie co naprawdę sie dzieję a ona sama nie wie jak im to wytłumaczyc. Marek wyciąga ją na spacer by dowiedziec sie co się dzieję. Jednak ona nie chce nic mu powiedziec. W koncu kiedy są już nad jedziorem odzywa się pierwszy.

-Kasia co sie dzieję?! rempa przed ś lubna?* kładzie reke na jej ramieniu i uśmiecha sie. Już wie co ją tak martwi jest nie co spokojniejszy * Nie przejmuj się, staniesz przed ołtarzem i Ci to minie.

-nie minie Marek to nie jest zwykła trema

-mhy... * mówi Marek znawca w końcu ślubów przecież był po jednym.

-Poznałam kogoś * mówi w końcu niska brunetka patrząc na Marka jak na swoje zbawienie. Czy on zrozumie że ta nowa znajomości to coś więcej?.

-Ty chyba żartujesz...?

-nie, ale dopiero teraz rozumiałam  o co ci chodziło kiedy opowiadałeś o tych motylach w brzuchu o tej chemi * mówi jakby nagle dostała skrzydeł. Próbuję sie usmiechnąc bo nagle zdała sobie sprawę że jest zakochana i to nie w swoim narzeczonym tylko w nim w chłopaku przez którego nie śpi po nocach ciągle myślac o nim. * Marek!!!


                                                                 ***

-No i dzisiaj sie okaże czy sąd przywróci Ewie prawo do opieki nad dzieckiem, jeżeli tak, to zabierze Izunie i wrócą do Szczecina tam ma mieszkanie po mamie prace juz sobie znalazła iii, nawet żłobek dla Izy. No a jesli nie to te plany...... No i dlatego Ewa trochę panikuję * powiedziała rudowłsa kobieta bojąc sie przyznac dotego że przyzwczaiła sie już do dziecka.

-Rozumiem * mówi Marcin bawiąc sie łyżką. Zdaje sobie sprawę z tego że jego ukochana boi się. * Czyli dla Ciebie było by najlepiej gdyby obie tutaj zostały?. * Mówi zdając sobie z tego sprawe..?

-Wiesz co moje zdanie nie mam tutaj żadnego znaczenia * mówi mimo że to że on odkrył prawdę boli bardziej.

-no nie przesadzaj * mówi Chodakowski widząc jej minę * Wiesz mi sie wydaje że było by najlepiej gdyby to gdyby Ewa zabrała tą swoją mała i pojechay gdzies w diabły * mówi nie zwarzając na to że rudą kobiete może to za bolec. * No serio!, co z oczu to i z serca. Ty byś miała problem  z głowy , i trochę więcej czasu * spogloda na nia uśmiechajac się *Dla mnie * ona wywraca oczami. Tylko o jednym myśli. * No, zaczelibyśmy chodzic znów na te treningi, albo na ten twój kurs tańca * uśmiechnał sie łobuzerko do niej.

-prosze Cię nie dobijaj mnie.. Nie...

-daj mi skonczyc!, cudów nie obiecuję. Niemowlaka Ci nie zastąpie. * wyprostuje sie i patrzy w dal * Chodzi o to że jak tylko zaczniesz tesknic za dzieciakiem, dzwonisz do mnie wsiadamy w auto i jedzemy do Szczecina * mówi szczerze patrząc na nia i oczekując jej odpowiedz. * Co ty na to? * Ona kiwa głową patrząc na filiżankę kawy.

-no i co?, powinna w dzięczności  teraz Ci sie tak rzuci na szyje?  * mówi patrząc na niego pokreślonymi od kilku nie zauważonych łez oczami.

-Po porstu nie chce byś tutaj siedziała i płakała w poduszkę jak tylko dzieciak wyjdzie. Żadnej wdzięczności nie chce.  No chyba * uśmiecha sie do niej delikatnie * chcesz mi teraz podziekowac. * wychyla się do niej * Tutaj prosze, nie krepuj się * mówi pokazując na swój policzek. Ona spogloda na niego * No?

-Weś sobie misia * odpowiada mu na jego słowa. Zjadając coś na słodko. Chłopak wraca z kawa na swój fotel opiera się i wzdycha delikatnie patrząc na nią.



                                                                       ***

 Kasia tłumacząc w Grabinie Markowi Mostowiakowi jak poznała tego chłopaka że jest  zakochana czeka na jakaś poradę zamiast tego dostaję grą słów.


-No to na co czekasz! lec do Roberta! I porozmawiaj z nim !c* mówi Mostowiak wkurzony już tą sytuacją.

-no przecież on wtedy zerwie ze mną wszystko sie skonczy. Nie chce go stracic! * czy ja wiem do końca czego chce?. Nie ma co zachowuję sie jak zdesperowana dziewczyna.

-No to wolisz go oszukiwac! * patrzą sobie prosto w oczy

-Czesc !!! * mówi Robert patrząc to na Marka to na Kasie i zastanawiając sie o co chodzi tej dwójce * Ale macie miny, jakbyście ducha widzieli. Co sie stalo? * Pyta swojej narzeczonej Robert.

-Nic * odpowaida Kasia jednak martwi sie że Marek może się wygadac.

-Dobrze że jesteś Kasia właśnie chciała z Toba porozmawiac * spogloda na jednego i drugiego mając nadzieje że Kasia powie sama prawdę o której on wcześniej sie dowiedział. * Zostawiam was. * spogloda po praz ostatni na Kasie po czym odchodzi. Kochankowie również na siebie spoglodając. Drobna brunetka zastanawia sie jak mu to powiedziec.

-A o czym? * pyta sie chłopak spoglodając na swoją ukochana

--nie, o niczym Marek żartował tylko * powiedziała starając sie brzmiec wiarygodnie

-No wydawało mi sie że mówił bardzo poważnie * powiedział Robert, zastanawiając sie co ukochana ukrywa. Kasia tylko się uśmiecha do Roberta * To o niego chodzi tak?! , o Marka?

-Co? * kasia jest zaskoczona

-Cholera, ja ja zawsze czułem że ty masz do niego słabośc * dziewczyna odwraca się od ukochanego. Cholera co teraz powinnam powiedziec?

-Nie widzisz?, nie trafiłeś * odpowiada spokojnie zakładajac jedną rekę na drugą. * Co to za głupi pomysł.

-To dlaczego jesteś taka zdenewowana? * juz odgadł że coś przed nim ukrywa, tylko teraz pytanie co?* I dlaczego Marek powiedział że powiniśmy porozmawiac.>? co? * spogloda na niego nie wie jak zacząc tą rozmowę. On nadaje a ona nadal nie wie, nie chce go stracic ale z drugiej strony te pocałunki z Marcinem....

-Bo powiedział mi że... jego zdaniem powiniśmy.. Powinnam darowac sobie w tej chwili szukanie pracy i ty na pewno masz takie same zdanie jak on. Tak opowiadałam mu jak było w pośredniaku licząc że mnie wesprze a on tylko mnie ochrzanił i powiedział że jeśli kosztuje mnie to tyle nerwów, to powinnam sobie darowac szukania pracy narazie * w duchu chciałam oddechnac tyle wymyśliłam w ciągu jednej sekundy. Mój boże dlaczego nie mogę mu po prostu powiedziec prawdy.>?

-No i służnie ja juz Ci to dawno mówiłem no przeciez wystarczy że ja pracuję,  że ja zarabiam i chyba sobie jakoś poradzimy?.

-Ale ja nie zamierzam byc na twoim utrzymaniu * Brunetka jest coraz bardziej wkurzona * Dobra to nie jest, dobry czas i miejsce na rozmowe  * zaczyna ale słyszy dzwonek tel. Sprwdza go w obecnosci Roberta. Uśmiecha sie widząc że napisał do niej Marcin. * Hmy... No niw wierzę słuchaj

-Ale co? * pyta zdziwiony zachowaniem swojej narzeczonej.

-Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy * mówi dziewczyna chowajac szybko tel.

-No ale kto? * mówi zadowolony poprawą humoru.

-No taka duża Warszawska redakcja, Marek miał rację jak sie cierpiliwe poczeka to się uda *Mówi poprawiając swój wygload. O której ja mam rozmowe/?, ble co ja myśle o której mam autobus do Warszawy..?. zdąże sie przebrac..?

-No ale zaprosili Cię ese.>? * pyta zdzwiony?* Mogli przynajmiej zadzwonic.

-Najwyraźnij nie mogli jak widzisz.. E... Słuchaj ja pobiegne może złapę jeszcze Marka i zabiore sie z nim do Warszawy.

-A co z Obiadem u mojej babci? * przypomina sobie w ostatniej chwili, przecież babcia zaprosiła ich na obiad. * No przecież jesteśmy umówieni! , na 2 tak? , no specjalnie po Ciebie przyjechałem!

-Robert przepraszam Cię, ale wytłumaczysz to jakos babci no zrozum to chodzi o pracę, a na obiad możemy pójści do niej w piątek ok.?> * mówi patrząc na niego przepraszajacego on tylko kiwa głową.

-ok no, no to dobra lec pa

-pa * tyle mówia sobie kochankowie do siebie po czym Kasia biegnie do Marka. 

poniedziałek, 7 marca 2016

Rozdział 2 Co by się działo to nie ja...(07.03.2016r)

                                                                  ***




Kasia, Marcin i Tomek znajdowali sie właśnie w kuchni. Kasia chciała już iśc w końcu musiała zdążyc na autobus. Ale jednak nie spierzyło jej się od tego całego Marcina. Spoglodała na niego czekając aż Tomek sobie pójdzie.

-no, popatrz skreloza * powiedział Tomek, wchodząc chwile poźniej do kuchni i trzymając w ręce pasek od spodni. * Kasiu, bardzo serdecznie dziękuję Ci za te wszystkie dobroci * powiedział odwracając sie do smakołyków Pani Basi. * Tyle musiałaś sie nadzwigac. Wielkie dzieki * Kasia machła tylką ręką.

-nie było tak źle * powiedziała zakładając bluzę i torebkę.

-No to juz może lec bo się spieszysz a ja  odprowadzę Panią na przystanek * powiedzial Marcin usmiechając sie do młodej dziewczyny.

-Tak.>? * zapytał Tomek  znając dokładnie Marcina. * A ja slyszałem że masz bardzo dużo pracy. Więc zostaniesz, i bedziesz pracowac. A ja podrzucę Kasię na autobus * powiedział spoglodając na drobniutka brunetkę.

-Fajnie * powiedziała Kasia odchodząc jak najdalej od przystojnego młodzienca * czesc

-Do zobaczenia Piekna * powiedział Marcin, wiedząc że prędko sie jeszcze z nią spotka. Tomek zrobił wymowną minę do swojego bratanka. A kasia usmiechneła sie korzystajac z okazji że stała tyłem do chłopaków.

-Chciałem byc miły, dla rodziny * Marcin  zaczął sie tłumaczyc.



                                                                             ***


 Kasia dojechała już do grabiny i zastanawiała się nad tym dziwnym ale dosyc przystojnym chłopaku. Minelo ją stado kolarzy tak to można nazwac bo żaden nie zwracał szczególnej uwagi na dziewczynę. Kasia natomiast miała teraz lekki mętlik w głowie. A co jeśli Marek ma rację że jeśli nic nie czuję do Roberta?. Czy mam poważny problem?, czy mogę się w nim zakochac po pewnym czasie czy jest to coś możliwe?. Wtedy ktoś na nią zatrąbił. Spojrzała sie w lewo i ujarzała tego przystojniaka w domu Tomka. Serce, nie mal chciało jej wyskoczyc na wierzch i powiedziec ,,chłopie co ty ze mną robisz..?'' jednak rozum był na tyle mądry żeby jej podpowiadac ,, nie nie rob czegoś co będziesz żałowac'' Więc kiedy powiedział :


-Dzień dobry.. * spojrzała na niego z zażenowanie. Po czym ruszyła przed siebie. * czy my sie przypadkiem nie znamy? * Marcin jednak próbował po pierwsze ona miała zioło, a po drugie chciał sie z nią zabawic. Właściwie to nią zabawic.

-Co ty tu robisz.>? * zapytała w końcu zerkajac na niego i jego czarny samochód.

-Mówiłem że sie szybko zobaczymy, a ja zawsze dotrzymuję słowa  * powiedział jadąc powoli. usmiechnał sie zerkajac na nią.

-Czego chcesz.>? * próbowała ponownie, przeciez to filrciarz niczego od Ciebie nie chce.

-Tylko porozmawiac a potem spadam

-No to słucham! * powiedziała troszkę juz zażenowana.

-Ale może wsiądziesz do auta bo zaraz deszcz będzie padał.>?, tak to spokojnie porozmawiamy?* dziewczyna prychła smiejąc się sama do siebie ,, wsiądziesz do auta jakie to staromodne.

-Deszcz będzie padał tak?, wiesz nie mam czasu na głupoty. Czesc * powiedziała poprawiając sobie okulary i ruszajac szybszym krokiem do domu Pani Basi. Jednak po dugim trudzeniu jej Marcinowi udało sie Kasia wsiadła do jego smaochodu. Spojrzeli na siebie.
Ona czekając aż jej wytłumaczy czego chce, on myślac o czym może zagadac z ofiara. * Skonczmy ten cyrk , co masz mi tak bardzo ważnego do powiedzenia..?



-Przedewszystkim zrelaksuj się * powiedzial przybliżając sie do niej bardziej.Kiwneła głową lekko rozbawiona jego mowa. * Nie bądz taka spięta bo przecież nic złego sie nie dzieję. * Przybliżył sie do niej bardziej *
Jest miło bardzo * powiedział uśmiechając sie do niej * Moge? * zapytał wyrzucając jej torebkę na tylnie siedzenia. Ona nie wiedziała nadal co ma o tym myślec. Przybliżył sie jeszcze bardziej i zlożył na jej ustach krotki ale wystarczająco dobry pocałunek. Spojrzała na niego w chwili kiedy poczuła że odrywa od niej swojej slodkie i dobre usta. Była za razem zszokowana ale i zaintrygowana zachowaniem tego chłopaka. * Mhy.. To wlaśnie chciałem Ci powiedziec * powiedizal oddalając sie od niej i uśmiechajac szeroko. Dobrze calowała tak krotki pocałunek zrobił na nim wrażenie. * Od pierwszej chwili jak tylko Ciebie zobaczyłem. Z tą wielką torba bigosu i gołąbków * powiedział uśmiechając sie do niej coraz bardziej czarująco. * Chyba musze powtórzyc, bo wydaje mi sie że nie zrozumialaś * powiedział do niej uśmiechajac sie łobuzersko. Po czym przybliżył sie i powtórzył pocałunek
Tym razem pewniejsza i nie co zdecydowana Kasika odzajemniła pocałunek nie był już tak krotki jak wcześniejszy ale dawał takiego samego powera jak porzedni. Brunetka uśmiechneła się całując chłopaka. Czuła jak jej usta się świetnie dopełniają jak są do siebie podobne i jak długo sie ze sobą szukały. Po pocałunku jednak ani jedno z nich się nie odezwało, nie mieli sobie nic do powiedzenia Kasia wysiadła z samochodu i czekała aż Marcin wyjmię jej torebkę. Ciągle myśląc o tym pocałunku nie wiedziała że jej amant szuka zioła w jej torebce. * Strasznie Cię przepraszam, ale potworny ze mnie patałach. * ona spojrzała na niego po czym odwróciła wzrok, nie była jeszcze przyzwyczajona do czegoś takiego. * No dobra jest. Portfel. O jest proszę bardzo, chusteczki * zaczał wymieniac co ona dokladnie ma w torebce, troszkę ją to wkurzało. * I lusterko i co jeszcze....a * powiedzial odnajdując swoją zgube. * I to chyba wszystko nie? * powiedział podnosząc sie chodzjaac do kieszeni swoją rzecz i podajac jej torebkę. * Proszę bardzo, no to ja uciekam * powiedział otwierając drzwi swojego samochodu.

-jedziesz już.>? * w koncu sie odezwała i wypowiedziała te słowa. Z których była lekko wkurzona za pocałunek i lekko sszokowana że znika.

-obowiązki wzywają * powiedzial za kierownicy spoglodając na nią. * pa * powiedział a ona po raz kolejny prychła. * zadzwonię. !

-Tak, zwłasza że nie znasz mojego numeru  telefonu * powiedziała bardziej do siebie niż do niego.

-Zadzwonie, zadzownie maleńka * puścił swoją muzę rychnał dziko jego silnik zamochodu po czym ruszył mówiąc krótkie * Pa

-Pa * odpowiedziała Kasia odsuwając się od samochodu by mógł wyjechac. * Szerokiej drogi, Palancie..* powiedziała po czym zadzwonił jej tel. Zaczeła grzebac w swojej torebce aż w końcu znalazła. Zobaczyła na wyświetlaczu napis ROBERT  jednak nie odebrała wiedząc że nie ma mu nic do powiedzenia. Czy własnie poczuła że nie kocha jego. A kogoś innego czy podpadł jej marcin?. Który powiedział że zadzwoni po tych dwóch pocałunkach?. Czy sobie z niej żartował..?



                                                                              ***

Pani Basia jak zawsze latała zgrabnie z łyżką w garach. Kochała to. Kochała gotowac dla wielu ludzi. A jak wiemy zawsze w tym domu pojawiali sie nie spodziewani goście czyli dodatkowe osoby do dokarminia. Ale Pani Basia sie tym nie przejmowała. Wszystkich traktowała jak swoje dzieci bądz wnuczki. Jest to troskliwa kobieta która uwielbia sie mieszac w różne sprawy. Do kuchni wtargneła troszkę rozkojarzona (No cóż po taki pocałunku Kasia )

-Pani Kisielowa przesyła serdecznie pozdrowienia *Powiedziała zgrabna brunetka do Pani Basi, która własnie próbowała swojej zupy. Uśmiechnely sie do siebie.

-Dziękuję bardzo jak tam przymiarka?, sukienka gotowa? * powiedziała starsza pani z szerokim uśmiechem.

-A tak, tak ładna ładna * powiedziała brunetka bez jaki kolwiek uczuc. * Pani Basiu mam taki problem bo zgubiłam gdzieś mój przenosiny modem do komputera.

-Co..?, modem?

-No taki, taki mały smyk aby dostac się do internetu

-A ten dynsik! * powiedziała Pani Basia w końcu zrozumiejąc o co Kasi chodzi. Dziewczyna uśmiechneła się na słowo ,,Dynsik ''

-No...Dynsik... tak  * zaśmiała się delikatnie.

-nie widziałam * powiedziała starsza pani troszkę zawiedzona że nie może dziewczynie pomoc.

-no właśnie pomyślałam że chyba zostawiłam go u Tomka i Małgosi jak byłam w Warszawie ostatnio

-no to co za problem to zadzwoń do Tomka * powiedziała uśmeichając sie do dziewczyny.

-Ale nie mam numeru * powiedziała Kasia patrząc błagalnie na Panią Basię.

-Zaraz... * powiedziała odkładajac przyprawę i lyżkę na stoł po czym idąc do swojej szafki i szukając swojego telefonu.

-To ja spiszę tak.>? * powiedziała kasia wyciągając swój tel i czekając aż starsza Pani poda.

-o proszę Cię bardzo * powiedziała pokazując jej na wyświetlaczu numer Tomka. * Proszę. * W tej samej chwili zjawił sie nie spodziewany gości. Najstarza córka Pani Basia Maria. Z szerokim uśmiechem na twarzy powiedziała.

-Czesc Mamusi * kobiety spojrzały na siebie. Pani Basia jak tylko zobaczyła swoją córeczkę rozłożyła ręce wysoko przed siebie w geście powitalnym.

-Marysiiaaa!!! * powiedziała radośnie. Marysia podeszła do mamy i mocno sie do siebie przytuliły. Kasia wstała i również przywitała sie z Marysią.

-Czesc Kasiu * powiedziała pierwsza Marysia uśmiechając sie do dziewczyny.

-Czesc * powiedziały jednocześnie całując sie na powitanie w policzek. Kasia zostawiła kobiety same w kuchni po czym wyszła na taras, jeszczeprzez kilka chwil zastanawiała sie czy dobrze robi. W końcu wychodzi za mąż a myśli o chłopaku nie o swoim tylko o tym czarującym Marcinu który oczarował ją. Mimo że udawała niedostepną. Wykreciła numer po czym czekała aż sie odezwie.

-PIP PIP PIP PIP....Już miała odkładac słuchawkę kiedy uslyszała głos Tomka.

-Przepraszam Cię bardzo za to zamieszanie ale wiesz nie wiem może twój kuzyn ten eee? Marcin tak?, może on znalazł ten modem?. Może nie wiem?, odłożył go gdzieś schował?

-po co miałby chowac?, słuchaj wiesz po prostu możesz do niego zadzwonic zapytac.

-Ok, ok tylko będziesz musiał mi dac jego numer telefonu * powiedziała to a jej serce zaczeło bic jeszcze mocniej niz wcześniej.

-no jasne, nie ma sprawy. * Powiedział to a ona delikatnie się uśmiechneła za chwilę będzie miec jego numer.



                                 ***

 Kasia po rozmowie z Tomkiem wróciła do kuchni, tak Pani Basia razem z Marysią dalej rozmawiały o różnych sprawach.  Obie spojrzały się na usmiechniętą Kasię. Nie wiedząc dokładnie jaki jest powód tej radości. Brunetka odrazu przestała się uśmiechac.


-Oj przepraszam bardzo...

-nie przeszkadzasz prosze bardzo * powiedziała Pani Basia wskazując na fotel nie daleko kanapy na której siedziała z córka.

-nie nie Pani Basiu ja dziękuję. Ja przyszłam tylko powiedziec że jadę jeszcze do Warszawy na sekunde.

-Na zakupy o tej porze?, opłaca Ci się? * zdzwiła sie starsza kobieta.

-No nie jest jeszcze tak poźno, pewnie sie wyrobie * powiedziała pewna siebie brunetka.* No to do widzenia czesc ! * powiedziala wracajac w strone drzwi wejściowych. Miała wyjści jednak zdecydowała że sie ubierze inaczej.




                                                                      ***


 - Na prawdę przeszukałem całe auto * powiedział Marcin Chodakowski w knajpie w Warszawie. Tam właśnie zaproponowal spotkanie dziewczynie w chwili kiedy do niego zadzwoniła. Siedzieli i dyskutowali właśnie o modemie to laptopa.  * Jak mi nie wierzysz to możesz sama sprawdzic samochód. Stoi nie daleko * powiedział jakby od nie chcenia.

-No chyba nie bedę miała wyjścia * powiedziała pewna siebie Kasia. Która tylko udawała taka pewną siebie w przy nim. * Nie mam pomysłu gdzie mogła bym to zostawic * powiedziała krecąc łyżeczką w zamówionych lodach * A ty tak rzuciłeś moją torebką że pprawdopodobne że wpadł za siedzenie * powiedziała biorąc łyżkę lodów do ust. Marcin tylko sie przyglodał. Podniecony tym co ona robi łyżeczką i lodami.

-jasne * powiedział patrząc z nią z pożadaniem * Jasne * powtórzył jakby sam nie wiedzial co sie dzieję. * Jesteś cholernie śliczna dziewczyną * powiedział znów zaczynając swój chamski podryw. Ona prychła na te słowa on tylko delikatnie sie uśmiechnał. *Rzadko się zdarza żeby kobieta do mnie zadzwoniła pierwsza, i zaproponowała spotkanie * powiedział mimo że to było kłamstwo za dużo lasek już wyrwał na jedną noc by nie wiedziec jak to sie robi.

-Ale ja nie zaproponowałam spotkania * powiedziała pewna siebie Kasia odładając łyżkę z lodami * Ja po porostu chcę odzyskac swój modem.

-Ah, no jak tak to przepraszam * powiedział a ona znów wzieła solidną porcję lodów do ust.



                                                                         ***

 Tym czasem w Grabinie pojawił sie narzeczony Kasi, Robert. Dziewczyna nie dawała znaku życia od dawna wiec się pojawił w domu Pani Basi i pana Lucjana. Pani Basia właśnie rozwieszała pranie gdy dostrzegła chłopaka. Uśmiechneła się widząc go jednak nie wiedziała że Kasia wplaczę ją w coś takiego.

-Dzień dobry Pani Basiu * powiedzial Robert zsiadajac z motoru.

-Dzień dobry * odpowiedziała mu

-Przepraszam, Kasia jest dziś bardzo zajęta mówiła że pomaga Pani w sprzątaniu * powiedzial a Basia juz wiedziała że Kasika za to zapłaci. * No jadąc po drodzę stwierdziłem że wstąpie na chwilę i ucałuję narzeczoną * powiedział wymuszajac delikatny usmiech na swojej twarzy.

-W sprzątaniu? * powiedziała wesoło do niego * Aaaa... tak tak, tak sie zdzwiła bo to takie tam sprzątanko nie wielkie porządki. A Kasi nie ma pojechała na zakupy * powiedziała zgnając sie po zaslonę by ją powiesic.

-No to trudno, nie mam dziś szczęścia. Ale mam nadzieję że po ślubię będzie miała dla mnie trochę więcej czasu * powiedział nie co zasmucony Robert.

-no mam nadzieję * odpowiedziała mu starsza pani wiedząc juz że Kasia będzie jej się grubo tłumaczyc jak tylko sie pojawi.

-No dobra to lece, służba nie drużba. Do zobaczenia * powiedział odwracajac sie do swojego motoru * Aha.. To prosze ucałowac Kasię odemnie * powiedział po czym odszedł już siadajac na swój motor i ruszając.

-Już ja ją ucałuję * powiedziała na koniec pani Basia zdenerwowana postępowaniem młodej kobiety.




                                                                   ***


 Kasia z Marcinem dalej siedząc w knajpie dziewczyna coraz bardziej sie przed nim otwiera i opowiada o sobie. Natomiast Marcin zastanawia sie goroczkowo jak namówic dziewczyne do pójścia z nim do sypialni.

-oczywiscie dostałam propozycje stałej spółpracy  w kilku redakcjach, ale nie dam sie namowic. Wiesz, mam nie zależności we krwi, sama chce decydowac kiedy i oczym będę pisała. Zero rutyny * w tej samej chwili Marcin znajduję jej dloń i chwyta w swojej. * O to powinien byc mój znak zodiaku strzelec, wolny strzelec. * powiedziała uśmiechając sie delikatnie.

-Masz śliczne dłonie, zgrabne palce ładne paznokcie. Mówiłem Ci już że strasznie  mnie  krecą kobiece  dłonie?. * powiedział lekko zamyślony jednak spoglodajac uwodzicielsko na Kasike.

-Wogule nie słuchasz co mówię * odpowiada nie wzruszona kasia.


- Słucham, Na prawdę słucham. Mówiłaś o tym że jesteś  wolnym strzelcem… tak * powiedzial uśmiechając sie do niej. *Zupełnie jak ja, ja też jestem wolnym strzelcem * powiedział bardzo pewny siebie.  * Tylko trochę w innej dziedzinie.

 - W jakiej?* zapytała zaciekawiony tym faktem brunetka.

 -A to Ci już zdradze jak sie bliżej poznamy.* powiedzial patrząc w jej ciemne oczy.

 - A my nię będziemy się bliżej poznawac. *powiedziała Kasia uśmiechając sie zagadkowo do chłopaka. Ten odzajemnił jej uśmiech myśląc że w koncu zaliczy. *  Już ci mówiłam, że niedługo wychodzę za mąż!* do ich stolika podchodzi kelnerka Kasia odsuwa sie nie co od Marcina spłoszona tym co wlasnie wpyrawia.

-może coś państwu jeszcze podac? * pyta sie spoglodając na nich.

-Tak jak słyszałem że mają tutaj Państwo ponoc dobra czekoladę * mówi młody Chodakowski do mlodej kelnerki ktora również by chętnie zaliczyl gdyby nie towarzystwo Kasi. * 2 raz poproszę

-Nie ja dziekuję, jest bardzo późno spóźnie sie na autobus. * powiedziała Kasia zbierając już swoje rzeczy.

-Ale spokojnie kochanie, ja Cie odwiozę* dziewczyna spojrzała na niego lekko zaintrygowana tymi slowami ,,kochanie '' * dwa razy

-oczywiacie już podaję * powiedziała kelnerka odchodząc od nich.

-Dziekuję * powiedział nawet nie zwracajac juz szczególnej uwagi na dziewczynę. Po krótkiej chwili otrzymują czekoladę. Kasia próbuje jej, brudząc się delikatnie na ustach. Marcin smieje sie dotykajac jej warg palcem po czym oblizując go swoimi ustami.

-prawie tak slodka jak ty * powiedział uśmiechając sie. * No dobra na tej ślicznej dłoni, nie długo znajdzie sie, obrączka tak?

-nie wygupiaj sie * odkłada filiszankę z czekoladą. Nie co nadasana tym że on sobie żartuję z tak waznych spraw.

-Nie wygłupiam się. Mówiłem Ci już że bardzo lubię mężatki.?

-A ja mówiłam Ci już że jesteś bardzo pewny siebie i bardzo bezczelny? * mówi juz poirytowana jego słowami.

-Wiem, a będę jeszcze bardziej * mówi nie co ściszonym i weselszym głosem. * Hmy... To co?, zmieniamy lokal?




                                                                        ***

 Ida do samochodu Marcina. Chłopak otwiera jej samochod a ona na tylnim siedzeniu szuka swojego modemu.

-niezły masz bałagan, mógbyś czasem posprzątac * mówi otwarcie do chłopaka ktory stoi za nia, no i podziwia widoki.

-Zrobię wszystko co mi karzesz * mówi do niej uśmiechając się łobuzersko.





-no nic miałeś rację nie ma śladu po moim modemie * powiedziała a on w tej chwili zamknal drzwi od wozu * Ale za to znalazłam to *

powiedziała wyciągając 5 zł i pokazując mu.

-To na szczeście * mówi patrząc na nią. chwile poźniej przybliża sie do niej i ostatni raz próbuję swoich sił. Musnał jej usta, ale kiedy odrywa widzi że dziewczyna nadal chce jego pocaunków. Wiec znawia calowanie się z nią. Jest miłe i tak pieszczotliwe że oboje odpływają całując sie dobre kilka chwil.







Po chwili całowania się chłopak przechodzi dalej całuje jej szyję.

-Ja chyba zwariowałam * mówi brunetka uśmiechając sie z tego co robi chłopak.

-Po ślubię też sie ze mną umówisz? * mówi do niej przerywając pocałunek. A ona zdaje sobie wkońcu sprawę że nie powinna tego robic. Że to tylko filrciarz i nic innego. Odchodzi od niego jednak ten idzie
za nią by dokonczyc swój romans z tą dziewczyną. Łapię ją za łokiec i spogloda na nia z porządaniem, ona nie co juz zagubiona nie wie czy powinna wiac czy dalej się z nim całowac. Jednak te spoglodanie w jego brązowe dużo oczy nie daje jej zapomniec o tym że ciągle myśli o tym chłopaku. Daje sie porwac w jeszcze jeden pocałunek.  Tym razem oboje całują sie zachładnie i z pasja. Marcin przez moment myśli że może to sie udac. Ona owija ręce wokoł jego szyj i całuje go nadal nie zwracajac uwagi na to co robi.

 







środa, 2 marca 2016

Rozdział 1 Przypadkowe spotkanie (02.03.2016)

Nigdy nie spodziewałam się tego gestu ze storny Roberta. Oświadczył mi się. Mimo że nie rozmawialiśmy o tym, wogule mało co ze sobą rozmawialiśmy. Mój narzeczony był policjantem. W małej wsi nie daleko Warszawy. Grabinie.
Tam gdzie od ostatniej tragedi... Zamieszkałam,  Pani Basia jak i Pan Lucjan przygarneli sierotę Marysię do siebie i pokochali. Czułam sie u nich jak w swoim prawdziwym domu. Właściwie to w miejscu które mogłam nazwac domem. Siedziałam przed domem w grabinie. Na wielkim tarasie, a pani Basia przygotowywała obiad który pachniał na calutkie podwórko. Ta kobieta potrafiła z niczego zrobic cudowne jedzenie. Zastanawiałam sie nie raz czy w przyszłości jako żona już Roberta z gromadką dzieciaków będę potrafiła robic takie cuda w kuchni. Może pomoże mi moja malutka córeczka, albo synek. Oj troszkę za bardzo zachodze w przyszłości, nie ma za fantazjuję. A właśnie miałam wypisywac wniosek o pośredniak. W tej samej chwili podjechał samochod, obejrzałam się  by zobaczyc kto przyjechał. To Marek. Najmłodszy syn pani Basi i Pana Lucjana. Wysiadł z samochodu.




-Czesc  * powiedział trzaskając delikatnie drzwiami samochodu.

-Czesc * powiedziałam zerkając na niego a potem wracając do swojej syzyfowej pracy. Wstałam po czym zaczeła zbierac swoje papierki. Kiedy już był bliżej przypomniałam sobie że jego syn Mateusz miał dzisiaj miec olipiadę matematyczną * Ej, jak tam nasz mały geniusz?, trema go nie zjadła? * zagadnełam go.

-Zobaczymy, co robisz? * zapytał z nienacka, nie spodziewałabym sie tak łatwego pytania z jego storny.

-A dokumenty... * machnełam reką *Do pośredniaka przygotowuję. Przez pół roku bedę miała zasiłek a potem zobaczymy co bedzię * uśmiechnełam sie zbierajac moją torebkę.

-A..Potem to będziesz żoną Roberta,a i on się będzie martwił to co dalej * uśmiechnał się delikatnie.

-A..jedno z drugim nie ma nic wspólnego moim zdaniem. Po za tym to nie jest takie proste dobrze wiesz. * wiedziałam większy wydesz i wdech.* Marek ....A... powiedz mi jak ty i Hanka zaczynaliście, ten.... Odrazu wiedzieliście że jest to coś wyjątkowego? * Machnał głową , myślałam że to właśnie jest jego odpowiedz.

-Pytasz o motyle w brzuchu, trzesienie ziemi i te rzeczy..? * Spojrzałam na niego po czym wechnełam założyłam obie ręce na swoje biodra sluchając co jeszcze może i powiedziec o miłości. * Nie, to wszystko bzdura.Nie ma nic wspolnego z tym co wtedy czułem. To było jeszcze bardziej.. Więc jeśli nic do niego nie czujesz. To chyba masz problem. A tym bardziej Robert. * spojrzeliśmy na siebie. Miał rację miałam globalny problem pod tytułem ,,czy ja kocham Roberta ''



                             **********************************************************************************


W kuchni siedziała Basia z Lucjanem. Basia właśnie szykowała prowiant który Kasia miała zawiesci przyokazja dla Tomka i dzieciaków. Dzisiaj nie była spokojna bo wiedziała że Kasia coś przed nią ukrywa. I jak tylko Lucjan pojawił siew kuchni podjeła z nim poważną rozmowę.

-Nie mamy w co sie wtrocac, to jest ich sprawa. * powiedziała po dłuższym zastanowieniu. Do biednego Lucka który niewiedział co powinien powiedziec w tej chwli. Spoglodał na żone zastanawiając sie co jej odpowiedziec.  * E teraz może jeszcze bym bigosu wzieła * podeszła do rodelka z bigosem. * Małgosia ma Mazurach, a ten biedaczek sam siedzi w domu.

-To... * w końcu powiedział coś Lucjan * Może lepiej żeby Kasia go nie odwiedzała....?

-Co ty mówisz.>?

-E...Nie * jednak stracił wątek swojej wypowiedzi wiedząc że jego żona może sie wkurzyc. Do kuchni weszła Kasia. Lucjan wrócił do czytania swojej gazety.

-Jestem gotowa Pani Basiu.. Dobra to co mam zabrac? * zapytała z wielką radościa podchodząc do przygotowanej już Pani Basi.

-Oj sekundkę jeszcze * powiedziała Pani Basia zakrecajac sloik z bigosem.

-E... to..? * powiedziała Kasia pakując do torby. Lucjan tylko przyglodał sie temu zdarzeniu. Dwóch kobiet ktore pakowały jedzenia jak na wojne. * Ciasto * powiedziała Kasia wąchając ładnie schowany i pachnący przysmak.

                          ***********************************************************************************


W Warszawie jakieś kilkanaście  km dalej. W domu Tomka. Marcin zajał się porządkiem związanym ze swoimi studiami a Tomek miał mu pomoc. Stoją w kuchni i rozmawiają.

-No już prawie skonczyłem * powiedział Marcin szczęśliwy i dumny ze swojej roboty. Wujaszek na tomiast oglodał jego papierki. * Jeszcze tylko trochę nad tym popracuję i będzię taka... * musnał dłonią swoje usta *Praca magisterska. * Wujaszek spojrzał na niego po czym lekko pokrecił głową.

-Bajerowac to ty potrafisz* powiedział zerkając na chłopaka. Marcin tylko uśmiechnał sie spoglodając na niego. * Ciekawy jestem jak Ci pójdzie z pisaniem. * Marcin pokrecił głową nieco zdenerwowany.

-No przecież obiecałem * pogrzebał w swoim starym pudle po czym wrócił znów do swojej przemowy * Po za tym szkoda tej mojej tej całej dłubaniny. .... A naukowe tytuły robią wrażenia na laskach, zawsze * powiedział spoglodając na wujka. Ten zaczał się śmiac.

-myślałem że w końcu coś do ciebie dotarło * powiedział nie przerywajac czytania jego pracy.

-no dotarło.. dotarło * powiedział Marcin odkładajac kolejny przydatny papier. * Zresztą po za tym po tych wszystkich waszych  umierających gadkach czuje sie jak Święty Franciszek * Tomek spojrzał na niego. * hmy...?. Kocham dzieci, zwierzątka. Kwiaty * Wujek nie mógł już słuchac tej parodi wychodzących z ust tego tempaka. Tak tak właśnie wtedy pomyślał. Za to Marcin spojrzał na wujka po czym grzebiąc w swoich papierach zobaczył coś co najbardziej na świecie kochał * No i zioła *uśmiechnał sie szeroko na ich widok. Jednak opuścił je bo dostrzegł wujka policjanta z tel w reku.

-Dobra, dobra * powiedział zmierzając w jego strone. * Słuchaj, jadę do pracy a zaraz potem jade na Mazury. Tutaj masz kluczę zapasowe i nie zapomnij !! zamknac drzwi tak jak ostatnio * powiedział Tomek grozie patrzac na bratanka. *Sieroto * powiedział odkładając klucze na stół.

-A... a co z Zosika? * powiedzial Marcin, nagle przypominajac sobie o istnieniu dziecka Tomka.

-Zosię odbierze, somsiadka zaraz po szkole * powiedział sprawdzajac czy w kieszeni kurtki coś ma.

-No to może pomoge.>? , ile somsiadka ma lat?* zaoferowal swoją pomoc przystojny lecz wysoki Marcin.

-49 i bardzo sie ucieszy * mina młodego studenta nie była juz zachwycona jak poprzenio.

-A to... Nie dam rady, zobacz ile mam roboty. Hmy... nie wiem w co ręce włożyc. 

-Nie no popatrz, jaki pech. *powiedział Tomek rozkładajac ręce. *  Trzymaj sie młody. Kiedyś trafi kosa na kamień * powiedział podając mu dłoń. Ucisneli sobie ręce po czym tomek machnał wskazującym pacem w Marcina * I nie rób głupot. !! * Po czym zmierzał w stornę drzwi. Na co Marcin odprowadził go wzrokiem. Gdy tylu słyszał trzask drzwiami siegnał do swojej ukochanej torebeczki.
Usmiechnał sie na jej widok jeszcze bardziej szeroko niz do czego kolwiek.

-I co.>? , robimy głupotę czy nie robimy? * zadał sobie sam pytanie, ciągle wąchajac. Usmiechnał sie sam do siebie. Jednak stwierdził że najpierw zajmie się wszystkimi kartkami, pomocami naukowymi a dopiero potem siegnie do swojej nagrody. Segregował właśnie kartki do właściwej kupki, a kiedy skonczył znów spojrzał na swoją ukochana torebeczke, przyłożył ją sobie do nosa i zaczał wąchac. Rozejrzał sie jakby nagle miał pojawic sie z nikąd jego wujek po czym usłyszał dzwonek do drzwi. Szybko desperacko schowal torebkę do jednej z kupek materiałów. Po czym poszedł otworzyc drzwi. Nie wiedział kto to taki stoi za nimi. Otworzył je i wtedy ujrzał mała śliczną brunetkę. Dziewczyna dzwigneła właśnie torbę z jedzeniem kiedy zauważyła w drzwiach nie Tomka lecz jego.

-Czesc... * powiedziała spoglodając na chłopaka. *E... zastałam Tomka?, bo ja od Pani Basi z bałówką. 

-A tak.. Od Pani Basi * dziewczyna desperacko uśmiechała sie do chłopaka niewiedząc co dokładnie robi. * A, serdecznie zapraszam * powiedział Marcin umiechając sie delikatnie lecz słodko do nowej nieznajomej. * No śmiało śmiało * popędzał ją chlopak patrząc jak nie śmiało wchodzi do jego mieszkania.  * Nie gryzę * powiedział chodzając dłoń do kieszeni. Zamknal za nią drzwi po czym obejrzał ją od tyłu. No cóż spodobała mu się. Wiedział że musi kuc żelazo póki gorące. Dziewczyna położyła torbę na krześle po czym zaczeła rozpakowywac po kolej przysmaki Pani Basi. * Mmmmyy gołabki uwielbiam  * powiedzial Marcin spoglodając na nie z szerokim uśmiechem. * Wyglodają apetycznie * powiedział kiedy dziewczyna zgieła się po kolejne konfitury. * Zupełnie jak posłaniec który je tutaj przytargał. * Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę mimo że chłopak jej sie zaczał podobac. * Nie chcesz trochę odpocząc?, usiąści ?

-nie, dziękuję * powiedziała podajac kolejne przysmaki. * Kiedy wróci Tomek? * zapytała mimo że mało ją to interesowało.

-Niestety pojechał na Mazury do Gosi, przyjedzie późno wieczorem. * Podała mu kolejne słoiki, a ten na nią zerknał tak by tego nie zauważyła. * Czy my sie przypadkiem nie znamy? * powiedział, wiedząc że skąś ja kojarzy. * no co mi sietak przyglodasz?, w Policji pracujesz? 


-To ty sie biłeś pod blokiem?, z tym starszym gościem? * powiedziała już pewna że również kojarzy tego przystojnego chłopaka.

-A... * powiedział a ona już uśmiechała sie do niego uroczo. * Pamiętam, a ty chcialaś wezwac na pomoc swojego faceta gliniarza?. Czyli krecisz z Tomkiem.>? * powiedział i oboje sie do siebie uśmiechneli.

-nie, mój chłopak też jest gliniarzem. I akurat był u Tomka * powiedziała pewna siebie, jak to miała w swojej naturze.

-Wszystko sie zgadza. Tylko nie rozumiem jednej rzeczy jak taka fajna dziewczyna, związała sie z gliniarzem. Nie chcialaś czekac na swój szczęśliwy los? * powiedział to po czym rozłożył ręce pokazując że to o niego tak naprawde chodziło w tym zdaniu. Dziewczyna prychła a potem delikatnie z grzeczności sie zaśmiała.


-Szczęśliwy los * powiedziała rozbawiona tym tekstem. * Jasne * powiedziała odwracajac sie do chłopaka plecami i zabierając swoją torebkę. On za to uśmiechnał sie do niej szeszej coraz bardziej podobała mu sie ta gra między nim a nią. Kiedy się odwróciła Marcin już miał plan jak ją przekonac do siebie.

-poczekaj, poczekaj. Nie mogę Cię tak wypuścic, bo Gosia i Tomek nie darowali bym mi. * zaśmiał się nerwowo. * Gdybym Cię nie odpowiednio ugościł. To co może.>?, Kawy? * zapytał spoglodając na dziewczyne. * Herbaty? , soki? * spoglodali na siebie, Marcin miał nadzieje że skusi sie na cos * owocowe? * dziewczyna znów prychła a on uśmiechnał sie do niej szerzej. W końcu Kasika odważyła się napic z nim kawy i torchę porozmawiac. Czuła się skrepowana zwłaszcza tym że nie zna kolesia a on coraz bardziej ją intryguje. Na szczeście jeszcze niczego nie zauważyl. * Proszę prosze * powiedział kiedy Kasika próbowała jakoś odzielic spoglodanie sie ciagłe na Marcina swoim włosami. Zawsze gładziła włosy kiedy się czymś denerewowała. * Proszę proszę czyli jesteśmy prawie rodziną *
powiedział Marcin odkładając swoją Filiszankę z kawą. * nieźle, a ty wiesz że ja jestem bardzo rodzinnym facetem?. * Brunetka zrobiła wielkie oczy zaskoczenia a on tylko przytaknal. *Na prawde. Dla rodziny jestem w stanie zrobic wszystko. Proszę bardzo. Tomek wyjechał zostawił kluczę wróci bardzo poźno w nocy. A ja będe pilnował mieszkania * powiedział popijac znów kawe. * A może.>?, posiedziała byś ze mną?. Obiecuję ze nie będzięmy sie nudzic. * Marcin próbowal wszystkich sztuczek na biednej Kasi. Ona niczego nie świadoma suchała go. Wkońu usmiechneła sie i po jego długimm monologu odezwała się.

-Wiesz co.. * przyblizyła sie do niego * Odpuści sobie bo ja mam chłopaka i za chwilę wychodze za mąż. 

-Cudownie*  powiedział przybliżając sie do niej delikatnie * Uwielbiam mężatki 

-dziekuję Ci bardzo za kawę * powiedziała Kasia wstając. Jednak Marcin złapał ją zatrzymując by jeszcze usiadła.

-nie... nie poczekaj. Teraz całkiem na poważnie. Nie pamiętam kto ostatnio zrobił na mnie takie wrażenie. * powiedział a brunetka przytakneła głowa, gdyby chciała zaśmiała by sie teraz gdyż w duchu czuła że chłopak jest cudowny. Zrobiła kamienną twarz i spoglodała na chłopaka. * No zobacz co sie ze mną dzieję. Ja nie mogę oddychac. Serce mi tu wali! * powiedział pkrzykładając sobie rękę do serca.No co chcesz mnie zostawic w takim stanie?

-no bede musiała * powiedziała Kasia bez żadnego wzruszenia po czym wstała. Zabierając swoją torebkę ze stołu i zrzucajac papiery ułożone wcześniej przez Marcina.

-O... moja praca magisterka * powiedział po czym zaczał ją zbierac.

-przepraszam * powiedziała Kasia uśmiechajac sie. Klekła obok niego i zaczeła zbierac rzeczy z podłogi. Wtedy trzasneły jeszcze raz drzwi i słychac było wujka Tomka.

-Marcin jesteś jeszcze! * wydarł sie po czym wtargnał do kuchni. Marcin wiedząc że miałby przekichane gdyby jego wujek zobaczyl woreczek włozył do torebki dziewczyny.

-Czesc * powiedziała Kasia spoglodając na Tomka
powiedziała


-A co sie dzieje? * zapytał zdzwiony tą sceną. 

-nic nic, Kasia właśnie przyjechała z bałówka z Grabiny. A ja chciałem torchę tutaj posprzątac   * powiedział szybko Marcin wstajac i kładąc na stół swoje papierki. * Wszystko jest wujaszku pod kontrola * powiedział i w tej samej chwili Kasia wstała.




***********************************************************************************